Rząd Australii przejął kontrolę nad sześćdziesięcioma aborygeńskimi wspólnotami na Północnym Terytorium. Jest to spowodowane plagą alkoholizmu i narkomanii, a także rozpadem rodzin wśród rdzennych mieszkańców.
Na ziemiach należących do ludności tubylczej obowiązywał będzie odtąd całkowity zakaz pornografii i sześciomiesięczny zakaz sprzedaży, posiadania, spożywania i transportu alkoholu. Ponadto aborygeńskie dzieci będą zmuszane do regularnych badań lekarskich, a połowa finansowych świadczeń otrzymywanych regularnie przez tamtejsze rodziny zastanie odłożona i zabezpieczona dla ich dzieci, aby wreszcie przerwać wydawanie wszystkich pieniędzy na alkohol. Rodzice będą też musieli posyłać swe dzieci do szkoły pod groźbą utraty świadczeń socjalnych, szkoły zaś będą żywić dzieci na koszt rodziców. Przejęcie tak drastycznej kontroli nad tubylczymi wspólnotami, cieszącymi się dotąd szczególnymi przywilejami i niezależnością, okazało się być konieczne na skutek zastraszającego w swych rozmiarach seksualnego wykorzystywania tubylczych dzieci oraz rozkładu tubylczej rodziny, spowodowanego szerzącym się coraz bardziej alkoholizmem i narkomanią. Ogłoszone przez premiera Australii, Johna Howarda, drakońskie restrykcje wobec tubylców spotkały się z poparciem laburzystowskiej opozycji i z akceptacją stanowych władz Północnego Terytorium. Z uznaniem też mówią o nich rządy Queenslandii, Nowej Południowej Walii i Zachodniej Australii, które doświadczają podobnych problemów. Nieliczne głosy obrońców wolności krytykują decyzję Federalnego Rządu, nazywając ją przedwyborczymi manewrami. Powszechne zaniedbanie i wykorzystywanie aborygeńskich dzieci, ogłoszone w ostatnich raportach, nazwano jednak narodową hańbą, od lat czekającą na interwencję. Stała się ona możliwą dzięki heroicznej i odważnej postawie aborygeńskiego lidera, Noela Pearsona z Cape York, który wyłamując się z klanowych uzależnień i wydając walkę degenerującym tubylców uzależnieniom, otworzył Federalnemu Rządowi legalne możliwości interwencji i pośpieszenia z doraźną pomocą.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.