Po liście oburzonych naukowców, w tym dwóch noblistów, do prezydenta Putina, w Rosji wybuchła wczoraj ostra dyskusja na temat roli Cerkwi prawosławnej w państwie. Akademicy twierdzą, że duchowni za bardzo ingerują w życie Rosjan - pisze Dziennik.
W czasach prezydentury Putina rola Cerkwi na arenie publicznej wzrosła niepomiernie, ale to nie ona zawłaszcza państwo, jak chcieliby krytycy, ale państwo używa jej jako instrumentu sprawowania władzy. "Kościół prawosławny marzy o odzyskaniu swoich historycznych wpływów, jakie miał przed rewolucją październikową" - mówi laureat nagrody Nobla z fizyki Witalij Ginzburg, który jest jednym z 10 sygnatariuszy listu protestacyjnego. Oburzeni naukowcy twierdzą, że przenikając do wszystkich dziedzin życia, Cerkiew szkodzi rozwojowi kraju. A podejmowane przez patriarchat próby wprowadzenia kultury prawosławnej do szkół i uznania teologii za naukę, są - ich zdaniem - sprzeczne z konstytucją. "Żyjemy w państwie świeckim, gdzie żadne wyznanie nie może mieć specjalnych praw. Nie ma państwowej ani obowiązkowej religii" - przekonuje Ginzburg. Cerkiew, strącona z państwowego piedestału przez bolszewików, prześladowana w czasach sowieckich i pomijana w pierwszych latach nowej Rosji, za czasów Władimira Putina odgrywa coraz większą rolę polityczną. W pierwszych latach jego rządów patriarchat głośno domagał się większych wpływów. Sporo mówiło się wówczas o „symfonii” państwa i religii. "Putin nigdy się jednak na to nie zgodzi - mówi Dziennikowi Aleksandr Wierchowski z analitycznego ośrodka "Sowa". Cerkiew, jak wszystkie inne instytucje współczesnej Rosji, ma służyć państwu, nie może wymknąć się spod kontroli. "Ale prezydent nie bagatelizuje jej wpływów i zręcznie wykorzystuje religię jako element swojej ideologii" - dodaje. Nie jest tajemnicą, że wielu polityków z otoczenia prezydenta sprzyja Cerkwi, a patriarchat popiera Kreml i wszystkie decyzje głowy państwa. To potężna siła i prezydent wie, że hierarchów lepiej mieć po swojej stronie. Pomógł im nawet w przezwyciężeniu historycznego rozłamu. Rozpoczął w 2003 roku dialog z oddzieloną od Moskwy od czasów rewolucji bolszewickiej Cerkwią prawosławną na emigracji, który zaowocował uroczystym zjednoczeniem kilka miesięcy temu. Poszedł także na rękę Cerkwi w sprawie wizyty w Rosji papieża Jana Pawła II. Choć sam miał na nią wielką ochotę, nie zaprosił Ojca Świętego, bo sprzeciwiał się temu patriarcha Aleksy II. Wywodzący sie z ateistyczny aparatu bezpieczeństwa Władimir Putin regularnie pojawia się w cerkwi. "Trudno stwierdzić, na ile jego religijność jest szczera, ale na pewno stara się ją demonstrować i dobrze mu to wychodzi" - uważa Wierchowski. Prezydent pilnuje także, by tak samo postępowali inni przedstawiciele Kremla. Kilka lat temu w wigilię Wielkiej Nocy w domu jednego z jego zaufanych polityków Siergieja Mironowa zadzwonił telefon. "Co robisz?" - zapytał znajomy głos. "Władimirze Władimirowiczu, dobry wieczór! Szykuję się do kolacji" - odpowiedział. "Ubieraj się i do cerkwi ze świeczką. I żebyś mi nie wychodził przed świtem" - zagrzmiał Putin tonem nieznoszącym sprzeciwu i odłożył słuchawkę. Eksperci podkreślają w rozmowach z Dziennikiem, że zwrot władzy w stronę Cerkwi, nawet jeśli wynika z cynicznych pobudek, większości Rosjan wcale nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, znakomicie bowiem wypełnia ideologiczną próżnię powstałą po upadku komunizmu. List akademików pozostanie więc w takiej sytuacji głosem wołającego na puszczy.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.