H. Wujkowska: Na Woodstock profanuje się wartość krwi

Komentarzy: 15

Nasz Dziennik/a.

publikacja 07.08.2007 05:51

Na co liczą organizatorzy takich imprez jak zakończony wczoraj Przystanek Woodstock? Ostatnio kreują się nawet na patriotów. Czy mamy tu do czynienia z nowoczesną szczytową odmianą szlachetności, honoru i wspaniałomyślności? - pyta na łamach Naszgo Dziennika Hanna Wujkowska, doradca ministra edukacji.

Dalej H. Wujkowska pisze: Była kiedyś moda na szczyty - szczyt głupoty, szczyt naiwności, szczyt obłudy... Uczestnicy Woodstocku (oby nie pijani czy znajdujący się pod wpływem narkotyków) mogą oddać i, jak słyszymy, oddają "honorowo" krew - dar życia. Honorowe oddawanie krwi ma wymiar ponadczasowy, symboliczny, ale też bardzo konkretny i aktualny. Oddać krew dla kogoś to znak poświęcenia, oddanie jakby cząstki samego siebie. Polacy nigdy nie skąpili tego daru z siebie dla innych i dla swoich. Szczególnie w sierpniu przychodzi czas na taką refleksję - Powstanie Warszawskie, Cud nad Wisłą... Pamiętając i czcząc bohaterów tamtych dni, włączamy się w obchody rocznic, wielu podejmuje trud pielgrzymowania do sanktuariów maryjnych, czyni postanowienia abstynenckie. Z Przystanku Woodstock płynie inny przekaz - w atmosferze przesączonej (dosłownie) promilami, łoskotem satanistycznej muzyki i przekleństw oddawana jest krew na potrzeby chorych. Czy organizator festiwalu posiada zezwolenie na tę akcję? Znając możliwości Jerzego Owsiaka, jego "charyzmę", pewnie otrzymał wszelkie konieczne papiery do urzeczywistnienia swojej wizji. Wirusy zapalenia wątroby i HIV przenoszą się drogą krwi. Niestety, istnieje możliwość wystąpienia zjawiska "okienka serologicznego", kiedy to pomimo ujemnych testów wirus we krwi się znajduje i ta krew jest niebezpieczna dla potrzebujących. Honorowo oddawać krew mogą ludzie zdający sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka ciąży na każdym, który może świadomie zarazić drugiego człowieka chorobą zakaźną. Dlaczego na Woodstocku w ogóle ma miejsce to zdarzenie?! Jakie przesłanki kierują osobami wydającymi zezwolenia na tak dwuznaczną akcję? Jeśli powodem jest zbyt mała ilość krwi w bankach, należy udać się do środowisk, które nigdy nie zawiodły i które w sposób trzeźwy podejmują decyzję o oddaniu krwi. Ale tu chodzi o coś innego. Na Woodstock profanuje się wartość krwi. "Róbta, co chceta" osiągnęło absolutne dno, a zawołanie kojarzy się ze szczytem wulgarności i bezmyślności. Życiem i zdrowiem ludzkim można szafować i żonglować jak byle czym. Organizatorzy zapowiadają, że to już ostatni Przystanek. Na pewno nie będziemy płakać, oprócz ofiar, jakimi są osierocone rodziny, które straciły synów i córki z powodu nagłego zgonu, wypadku, pobicia czy "zaćpania" uczestnika Woodstock. Zginęli młodzi ludzie, którym Przystanek odebrał nawet szansę godnej śmierci. Fatalna impreza, rozreklamowana i popierana przez różne osobistości świata polityki i mediów, obca polskiej kulturze i historii, wymaga rozliczenia pod każdym względem. Przed ponad 60 laty równolatkowie przystankowiczów autentycznie przelali krew. Dar swojej krwi ofiarowali przyszłym pokoleniom, dla wolności i pokoju, którymi możemy cieszyć się dzisiaj. W jaki sposób obecnie przekazujemy tamto świadectwo młodemu pokoleniu? Czy życie i śmierć "rocznika dwudziestego" jest wyzwaniem dla współczesnych roczników? Oby było.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona