Usłyszały głos "Niebieskiego Taty" - rozmowa o b. betankach z Tomaszem Francem OP

Komentarzy: 10

KAI/J

publikacja 13.10.2007 12:52

Operacja w Kazimierzu udała się jedynie w wymiarze odzyskania domu, była natomiast klęską, jeśli chodzi o odzyskanie poszkodowanych dziewcząt i troskę o ich rodziców - uważa dominikanin o. Tomasz Franc.

KAI: Czy sądzi Ojciec, że ta zintegrowana grupa będzie szła w kierunku konfrontacji z Kościołem i będzie się starać o pozyskanie nowych członków? O. TF To zrozumiałe, że tak będzie, przy czym odbieram to nie w kategoriach konfrontacji z Kościołem, ale jako naturalną próbę rozwoju. Pozyskiwane będą osoby spośród zaangażowanych rodzin byłych zakonnic. KAI: Ale co będzie ich spoiwem: poczucie, że zostały skrzywdzone przez Kościół czy też przekonanie, że to one są Kościołem prawdziwym, bo mają misję od "Niebieskiego Taty?" O. TF Raczej to drugie. KAI: A wszyscy inni błądzą i są wrogami? O. TF Tak jest. W ich mniemaniu one stanowią zaczyn wiosny Kościoła. KAI: Skąd cały ten dramat? Czy zadecydowała dewiacja psychiczna jednej osoby, błąd przy przyjmowaniu tych dziewcząt do zgromadzenia, zaniedbania formacyjne? O. TF W bardzo trudnej sytuacji znalazły się prawowite siostry betanki, ponieważ ta, która piastowała najwyższy urząd w zgromadzeniu była osobą patologiczną. Nie było osoby ani instytucji, która mogłaby temu zawczasu zaradzić. Natomiast co do Komaryczki, to miał obostrzenia duszpasterskie, w tym zakaz kierownictwa duszpasterskiego, natomiast ze strony własnego zakonu nie spotkały go żadne sankcje za łamanie tych zakazów. Winę ponoszą głównie te dwie osoby, ale należy pamiętać, że w Kazimierzu było też kilka innych, starszych zakonnic, które miały na pozostałe duży wpływ. KAI: Gdyby była możliwość normalnej pracy psychologicznej, duszpasterskiej z byłymi betankami, to jak długo potrwałby proces przywracania ich do równowagi wewnętrznej? O. TF Trudno powiedzieć. Kilka, kilkanaście miesięcy? To zależałoby m.in. od chęci współpracy z psychologiem. Te dziewczęta przebywały w środowisku zamkniętym, które nieustannie napędzało je emocjonalnie, w środowisku wzajemnie się kontrolującym. To sprzyjało pogłębieniu się uzależnienia. Operacja w Kazimierzu udała się jedynie w wymiarze odzyskania domu, była natomiast klęską, jeśli chodzi o odzyskanie poszkodowanych dziewcząt i troskę o ich rodziców. Cała akcja, paradoksalnie, tylko je wzmocniła. One myślą, że wyszły z tego zwycięsko. KAI: W takim razie w jaki sposób można było inaczej przeprowadzić środową akcję? O. TF Myślę, że powinno uczestniczyć w niej więcej psychologów, najlepiej tylu, ile było eksmitowanych kobiet. Powinno też być więcej czasu na indywidualne rozmowy w samym Kazimierzu. Poza tym kobiety powinny być rozwiezione w asyście rodzin do miejsca zamieszkania albo, w małych grupkach, izolując osoby bardziej aktywne, do pomniejszych domów, w których można by spokojnie rozmawiać. O. Tomasz Franc OP jest dyrektorem Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach we Wrocławiu oraz ogólnopolskim koordynatorem takich ośrodków.
Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona