Reklama

Usłyszały głos "Niebieskiego Taty" - rozmowa o b. betankach z Tomaszem Francem OP

Operacja w Kazimierzu udała się jedynie w wymiarze odzyskania domu, była natomiast klęską, jeśli chodzi o odzyskanie poszkodowanych dziewcząt i troskę o ich rodziców - uważa dominikanin o. Tomasz Franc.

Reklama

Zakonnik, który towarzyszył b. betankom w drodze z Kazimierza do Lublina, uważa, że mają one poczucie wybrania przez Boga a teraz cierpień i prześladowań, które trzeba przetrwać. Jego zdaniem byłe zakonnice pozostaną zintegrowaną grupą, która będzie się starać o pozyskanie nowych adeptów. Poniżej publikujemy za KAI pełną treść rozmowy: KAI: Wraz z trzema psychologami towarzyszył ojciec byłym betankom w podróży z Kazimierza do ośrodka rekolekcyjnego w Lublinie. Co działo się po drodze? O. Tomasz Franc OP Kobiety wykazywały podenerwowanie całą sytuacją, ale z drugiej strony wiedziały doskonale, co będą robić, miały z góry ustalony plan działania. Wraz z panią psycholog widzieliśmy, że kontaktują się za pomocą komórek z koleżankami z dwóch pozostałych autokarów i z niektórymi rodzinami. Chodziło o plan jak najszybszego opuszczenia miejsc, do których właśnie są przewożone. KAI: I wtedy uświadomił sobie ojciec, że znikome są szanse na to, że eksmitowane kobiety skorzystają z pomocy przygotowanej przez Kościół? O. TF Tak. Osoby, którym towarzyszyliśmy, już na miejscu w Lublinie ogóle nie weszły do budynku, pozostały na podwórku. W Dąbrownicy, owszem weszły, ale potem go opuściły, natomiast te, które zawieziono do Nałęczowa, nawet nie wysiadły z autokaru. KAI: A czy po drodze miał ojciec z nimi jakiś kontakt? Czy odzywały się do ojca lub psychologów? O. TF Były agresywne w słowach, deprecjonowały mnie jako osobę zajmującą się sektami i jako kapłana. Zachowywały się protekcjonalnie, nagrywały nas kamerą. Kiedy próbowaliśmy zachęcić je rozmową do jakiejś refleksji, to inne wyraźnie je kontrolowały, pouczając: nie mów, nie rozmawiaj, przestań. KAI: A jaki był ich język: wulgarny? napastliwy? "nawiedzony"? O. TF Nie były wulgarne, wszystkie natomiast mówiły tak samo; używały identycznych zwrotów, utartego slangu: "myśl sercem", "błądzisz rozumem". Gdy zwracaliśmy im uwagę, że ich słowa nas ranią, powtarzały "i co, znowu myślisz o sobie?". Albo: "to co mówisz jest po to, żebym myślała, że jestem w sekcie". Tak, jakby były nauczone, w jaki sposób mają nam odpowiadać. Mało tego, gdy już dotarliśmy na miejsce, z otwartego autobusu potrafiły zadzwonić na policję, twierdząc, że są bezprawnie przetrzymywane. KAI: Czy można powiedzieć, że zachowanie byłych betanek znamionowała mentalność sekciarska i stan charakterystyczny dla osób po "praniu mózgu"? O. TF Jak najbardziej. Co więcej: jest oczywiste, że problem nie kończy się na tej grupie. Także część rodziców niejako przynależy do niej. Wszyscy oni tworzą tzw. Rodzinę Betanii, która cały czas pozostawała w jakiejś relacji z Jadwigą Ligocką [byłą przełożoną i przywódczynią buntu betanek] i są od niej emocjonalnie zależni. Przekonaliśmy się o tym na własne oczy, bo kiedy kobiety wyszły z autobusu i miało dojść do spotkania z rodzicami, to część z nich unikała tego jak ognia, czynnie się przed tym broniły, stosując przemoc fizyczną. Przyjechały po nie samochody rodziców wspierających ich trwanie w Kazimierzu. I co się okazało? Do tych samochodów jako pierwsze nie wsiadły dzieci tych właśnie rodziców, lecz zostały wepchnięte kobiety, których rodzice oczekiwali na spotkanie z nimi! Chodziło o ich odizolowanie, uniemożliwienie kontaktu z rodziną.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Czwartek
wieczór
0°C Piątek
noc
0°C Piątek
rano
4°C Piątek
dzień
wiecej »

Reklama