250 osób uprowadzili na Filipinach rebelianci z Narodowego Frontu Wyzwolenia Moro. Wśród zakładników jest także katolicki ksiądz. Do wydarzenia doszło w rejonie miasta Zamboanga na południu archipelagu, gdzie rebelianci zaatakowali port morski.
Tysiące ludzi uciekło z rejonu walk. Inni zostali odcięci w zabudowaniach, w tym w kościołach, gdzie szukali schronienia.
Porwani przez islamskich separatystów cywile służą jako żywe tarcze w starciach z filipińskim wojskiem i policją. Co ciekawe, większość zakładników to muzułmanie. Miejscowy Kościół stara się nieść pomoc uchodźcom i uciekinierom, choć sytuacja jest wciąż bardzo niebezpieczna.
„Pomagamy bez obawy. Nasz ośrodek pomocy społecznej działa pełną parą – powiedział agencji UCAN administrator archidiecezji Zamboanga ks. Chris Manongas. – Jesteśmy nawet w stanie narazić życie, by pomóc tym ludziom”.
Działający od ponad 40 lat Narodowy Front Wyzwolenia Moro dąży do oderwania od Filipin południowej części archipelagu, zamieszkanej w większości przez muzułmanów. Rebelia ta kosztowała dotychczas życie 120 tys. ludzi.
Jej kontynuacja naraża bezpieczeństwo Izraela i prowadzi do utraty tożsamości państwa.
Działania ChRL wynikają z napięć w relacjach Pekin-Waszyngton.
Różnice zarobków w branżach w regionach wynoszą nawet do 90 proc.
Porwana sukienka - 81 lat temu na Zieleniaku utworzono punkt zborny dla ludności cywilnej.
40 ton czekolady wyprodukowanej z lokalnego, najwyższej jakości kakao.
Miejsce to będzie oddalone od miejsc pochówków ludzi, "aby nikogo nie urazić".