Aborcja jest najbardziej brutalną formą przemocy domowej. Życia ludzkiego nie można kwestionować w imię pluralizmu ideowego - napisał w Gazecie Wyborczej Marek Jurek.
Nikt nie twierdzi, że wymiar sprawiedliwości ma kształtować "kulturę rodzicielską". To dzieje się co dzień na tysiąc różnych sposobów - w rodzinach, w życiu religijnym, w szkołach, czasami w mediach. Sprawiedliwość państwa ma bronić i chronić ludzi tam, gdzie ich prawa są naruszane. Senator Wielowieyski pisze, że „zło aborcyjne nie uzasadnia konieczności i możliwości zmiany przyjętych w naszej cywilizacji zasad ideowego i politycznego pluralizmu”. Wracamy do punktu wyjścia - pluralizm nie może oznaczać zawieszenia ludzkich praw, na przykład zgody na demokratyczną decyzję o dyskryminacji części społeczeństwa (uzasadnianej racjami np. socjologicznymi czy kulturowymi). Życia ludzkiego nie można kwestionować w imię pluralizmu ideowego. Cytowana przez senatora Wielowieyskiego Halina Bortnowska ma rację, pisząc, że „w społeczeństwie pluralistycznym prawo nie może odzwierciedlać sumienia, bo sumienia są różne”. Z tego faktu Jan Paweł II wyciąga jednak odmienny wniosek: „Prawna tolerancja przerywania ciąży lub eutanazji nie może więc w żadnym przypadku powoływać się na szacunek dla sumienia innych, właśnie dlatego że społeczeństwo ma prawo i obowiązek bronić się przed nadużyciami dokonywanymi w imię sumienia i pod pretekstem wolności” (Evangelium vitae 71). Nasza pluralistyczna cywilizacja - głosząc uniwersalizm praw człowieka - musi pozostać naprawdę otwarta, nie może więc wykluczać tego, że sama będzie poddawana ocenie. Andrzej Wielowieyski wie, że właśnie to było od dziesięcioleci nadzieją katolickiego personalizmu. Na tym miał polegać owocny dialog chrześcijaństwa i liberalizmu, o którym mówił kardynał Joseph Ratzinger, gdy przyjmował nagrodę paryskiego instytutu, dlatego ksiądz profesor Tadeusz Styczeń pisał o prawach nienarodzonego jako mierze demokracji. I tu wracamy do Evangelium vitae, bo tam Jan Paweł II istotnie pisze, że w naszej cywilizacji w kontraście „ze wzniosłymi deklaracjami [praw człowieka] pozostają, niestety, fakty tragicznie im przeczące” (EV 18). W końcówce artykułu Andrzeja Wielowieyskiego pojawia się widmo "zaostrzenia przepisów" chroniących życie prenatalne. Przyznam, że nie lubię tego określenia, bo sugeruje ono szczególną łagodność aktu aborcyjnego. Jest ono jednak również nietrafne jako aluzja do przeprowadzonych bez powodzenia prac konstytucyjnych. Ich celem, adresowanym do wszystkich uczestników, nie były zmiany ustawodawstwa zwykłego, na temat którego istnieją różne oceny. Owszem, zaskoczyło mnie to, że parę tygodni po tym, gdy Benedykt XVI odmówił poparcia Stolicy Apostolskiej dla konwencji ONZ o osobach niepełnosprawnych z powodu pomijania praw osób niepełnosprawnych przed urodzeniem, tak wielu polityków PiS i PO wychwalało pozbawienie ich prawnej ochrony w Polsce. Ale, powtórzę, nie było bezpośrednim celem prac konstytucyjnych zmienianie ustawy antyaborcyjnej, która dopuszcza usunięcie ciąży m.in. właśnie w przypadku prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu. To wymagałoby oddzielnych inicjatyw o niepewnym wyniku. Celem nie było również przygotowanie gruntu dla wniosku do Trybunału Konstytucyjnego, bo tylko naiwny może wierzyć, że tak ogólna norma konstytucyjna zamknęłaby w bardzo zróżnicowanym gremium Trybunału dyskusję na temat poszczególnych casusów ochrony życia i wiążących się z nimi konfliktów wartości. Celem poprawki konstytucyjnej było doprecyzowanie artykułu 30., tak by głosił, że źródłem praw człowieka jest przyrodzona godność przysługująca człowiekowi "od momentu poczęcia". Wartość tej propozycji polega na ochronie przepisów broniących życia prenatalnego, ale jej sens wykraczał poza pragmatyzm społeczny. Chodziło po prostu o sprawiedliwość, o potwierdzenie ludzkiej godności nienarodzonych dzieci (Herbert zachęcał, by nie bać się tautologii); więc o uruchomienie - tak bliskiej Andrzejowi Wielowieyskiemu - dynamiki moralnej.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.