Unia Europejska znajduje się u progu jednej z najważniejszych decyzji etycznych w swojej historii. Na prośbę Komisji Europejskiej zespół filozofów, teologów i etyków odpowie w tym tygodniu na pytanie, czy warto dla niższej ceny żywności i lepszego jej smaku klonować zwierzęta - pisze Dziennik.
W Stanach Zjednoczonych największe koncerny spożywcze, jak Kraft, na razie pozostają sceptyczne. Boją się, że wywołają nieufność konsumentów do całej gamy swoich produktów. Z badań przeprowadzonych przez prestiżową waszyngtońską fundację Pew wynika, że 64 proc. Amerykanów nigdy nie weźmie do ust mięsa czy sera pochodzących od sklonowanego zwierzęcia. Jak ustalili autorzy raportu, procedury odtwarzania identycznych klonów wciąż zbytnio kojarzą się z filmami w stylu Frankensteina. To oczywiście popularny odbiór. Raporty naukowców mogą spowodować, że czarna otoczka klonowania zacznie powoli znikać. Również raport unijnych naukowców może to zmienić. Lub przynajmniej zacząć zmieniać. Nina Papadulaki twierdzi, że także w jej przypadku. "Czy zjadłabym kotlet ze sklonowanego bydła? Jeśli naukowcy mówią, że nie ma ryzyka, to czemu się bać" - mówi. Zaniepokojeni pośpiechem w tej sprawie są biskupi z Komisji Konferencji Biskupów Wspólnoty Europejskiej (COMECE). Dziennik zamieszcza opinię Kathariny Schauer, ekspertki ds. bioetycznych przy COMECE: Jesteśmy zaniepokojeni pośpiechem, w jakim odbywa się dyskusja dotycząca dopuszczenia sklonowanych zwierząt do hodowli na terenie Unii Europejskiej. Wiemy, że rada etyczna przy komisarzu zdrowia UE została poddana presji, aby jak najszybciej wydać opinię. Tymczasem tutaj potrzebny jest czas do namysłu, bo jeszcze żadne państwo na świecie nie podjęło takiej decyzji. Nikt nie jest w stanie przewidzieć jej efektów zarówno dla konsumentów, jak i dla środowiska. Szczególnie niepokoi nas fakt, że dopuszczenie klonów i ich potomstwa grozi wielkim ograniczeniem bioróżnorodności. Niedługo może się na przykład okazać, że krowy mleczne w europejskich oborach są niemal identyczne, bo pochodzą od wąskiej grupy sklonowanych czempionów. Tymczasem każdy biolog wie, że takie jednorodne populacje zwierząt są mniej odporne na choroby. U hodowców szybko może pojawić się pokusa, by prewencyjnie faszerować je lekami. Kolejnym krokiem może się stać dopuszczenie do hodowli klonów pochodzących od zwierząt, których geny sztucznie zmodyfikowano w laboratorium, po to, by je uodpornić na rozmaite choroby. Tymczasem bakterie i wirusy też ewoluują, toteż takie zmodyfikowane zwierzęta trzeba będzie bez końca ulepszać. Czy naprawdę musimy uzurpować dla siebie rolę Stwórcy? Naszym zdaniem ryzyko poniesiemy wszyscy. Pytamy też: kto bardziej zyska na wprowadzeniu klonów - konsumenci czy producenci i hodowcy? Oczekujemy, że proces podejmowania decyzji o dopuszczeniu klonów na terenie UE będzie przejrzysty, że wszyscy zainteresowani będą mieli w nim udział. Jeżeli podjęta zostanie decyzja pozytywna, to produkty pochodzące od klonów i ich potomstwa powinny być specjalnie oznakowane, tak aby każdy mógł sam zadecydować, czy chce mieć z nimi do czynienia.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.