Wciąż nieznany jest los uprowadzonego w Iraku chaldejskiego arcybiskupa. Porywacze zażądali bardzo wysokiego, przekraczającego milion euro okupu i postawili „warunki polityczne".
Do tej pory jednak nie umożliwili żadnego kontaktu z abp. Paulosem Faradżem Rahho. Budzi to wielki niepokój, ponieważ 67-letni hierarcha jest poważnie chory i musi codziennie przyjmować odpowiednie leki. Tymczasem do starań o jego uwolnienie przyłączyli się także muzułmanie, zarówno szyici jak i sunnici. We wspólnym apelu podkreślili, że „porwania stoją w sprzeczności z nauczaniem islamu”. Specjalny oddział służb bezpieczeństwa do uwolnienia arcybiskupa utworzył premier Iraku. W liście do chaldejskiego patriarchy Emmanuela III Delly’ego zapewnił, że rząd uczyni wszystko, co w jego mocy, by porwany hierarcha szybko odzyskał wolność. Nuri al-Maliki wskazał zarazem, że „atak na chrześcijan jest równoznaczny z atakiem na wszystkich Irakijczyków”. Lokalna wspólnota chrześcijan nie ustaje w modlitwie za abp. Rahho. W apelu o jego uwolnienie podkreśliła, że „Irak ma już dość przemocy i wojny oraz że pokojowe współistnienie chrześcijan i muzułmanów jest możliwe”. Apele o wypuszczenie na wolność chaldejskiego arcybiskupa nadaje iracka telewizja.
Należał do szkoły koranicznej uważanej za wylęgarnię islamistów.
Pod śniegiem nadal znajduje się 41 osób. Spośród uwolnionych 4 osoby są w stanie krytycznym.
W akcji przed parlamentem wzięło udział, według policji, ok. 300 tys. osób.
Jego stan lekarze określają już nie jako krytyczny, a złożony.
Przedstawił się jako twardy negocjator, a jednocześnie zaskarbił sympatię Trumpa.
Ponad 500 dzieci jest wśród 2700 przypadków cholery, zgłoszonych pomiędzy 1 stycznia a 24 lutego.