Mimo wszystkich różnic obaj, papież i prezydent USA, działają na rzecz budowy cywilizacji życia, w której każde dziecko będzie mogło przyjść na świat - pisze publicysta Rzeczpospolitej Tomasz P. Terlikowski.
Dalej czytamy: Posługując się terminologią muzyczną, tak bliską papieżowi, który w wolnych chwilach gra na fortepianie, można powiedzieć, że w Stanach Zjednoczonych Benedykt XVI odegrał wielką symfonię. Występując jako mistrz, nauczyciel, prorok, ale i duszpasterz, przypominał Amerykanom o ich szczególnej, przewidywanej przez ojców założycieli, misji, ale też wskazał, co może jej zagrażać. Istotną częścią tej wizyty było również wezwanie do chrześcijańskiego radykalizmu, który nie obawia się trudnych decyzji i profetycznych gestów. U podstaw tych słów leżało przekonanie, że jedyną nadzieją dla cywilizacji zachodniej jest powrót do korzeni. I nie chodzi tylko o chrześcijaństwo, ale także o grecką tradycję filozoficzną, która od czasów Sokratesa odrzuca relatywizm. Tylko przyjęcie istnienia obiektywnej prawdy o człowieku prowadzi do stworzenia praw, które – jak podkreślał Benedykt XVI – nie będą przymusem i dyktatem demokratycznej większości. Dlatego w kazaniach papieskich wyraźnie słychać było „nie” dla współczesnego sekularyzmu, relatywizmu i państwowego laicyzmu, który wymaga od wierzących pozostawienia religii poza sferą działalności publicznej, a także apel do Amerykanów, by pozostali wierni własnej tradycji, która stawia religię w centrum zbiorowej tożsamości. – Świat potrzebuje świadectwa – mówił Benedykt XVI w homilii wygłoszonej na stadionie Nationals Park w Waszyngtonie. Świadectwo to zakorzenione jest w tradycji Stanów Zjednoczonych. – Ameryka jest ziemią wielkiej wiary, a jej mieszkańcy, ufając Bogu, nigdy nie wahali się wnosić zakorzenionych biblijnie argumentów moralnych do debaty publicznej – chwalił Amerykanów papież. I trudno nie dostrzec, że w ten sposób wpisywał się w wojnę o duszę Ameryki, zwaną często wojną kultur, w której naprzeciw siebie stoją, jak to określa Gertrude Himmelfarb, „dwa narody”. Jeden wierzący, tradycyjny, przywiązany do wartości amerykańskiej religii obywatelskiej, która choć nie odwołuje się wprost do Chrystusa, jest w istocie niekonfesyjną wersją protestantyzmu. Drugi zaś naród to mniejszościowa wciąż grupa zwolenników radykalnej laicyzacji i sekularyzacji, dla których wiara jawi się jako zagrożenie ludzkich wolności. Papież głoszący prymat wiary, podkreślający, że jedynie ona może się stać gwarantem poznania i przyjęcia prawdy, opowiedział się po stronie tego pierwszego narodu. Dlatego nie powinno być zaskoczeniem, że prezydent George W. Bush, podkreślający swoje osobiste nawrócenie i deklarujący, że największym myślicielem ludzkości jest dla niego Jezus Chrystus, tak ciepło przyjmował papieża.
W III kw. br. 24 spółki giełdowe pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa zarobiły tylko 7,4 mld zł.
Uroczyste przekazanie odbędzie się w katedrze pw. Świętego Marcina w Spiskiej Kapitule na Słowacji.