Jeśli nie będziemy się wsłuchiwać w to, co mówią ludzie młodzi i jeżeli nie będą się oni czuli przyjęci osobiście w Kościele, poszukają swego miejsca gdzie indziej - uważa brat Alois, przeor Ekumenicznej Wspólnoty w Taize.
Następca charyzmatycznego brata Roger w miniony weekend poprowadził w Poznaniu czuwanie modlitewne dla młodych Polaków i Niemców. KAI: Czy chrześcijaństwo w Europie ma jeszcze przyszłość? - Oczywiście, że ma. Nie lękajmy się o to. Tylu ludzi czuje potrzebę życia wewnętrznego. W społeczeństwach całej Europy, szczególnie na Zachodzie, dokonują się wprawdzie wielkie modyfikacje i przemiany. Zmieniają się bardzo szybko ludzkie postawy, rodzi się tyle nowych możliwości, a zarazem i zagrożeń. Ta nowa sytuacja jest jakby wyzwaniem dla Kościoła, który również uczestniczy w tych wielkich zmianach. Jednak w jaki sposób oblicze Kościoła się będzie przemieniać, tego nie wiemy. KAI: Ale czy w bogatych społeczeństwach, nastawionych na to, żeby bardziej mieć niż być, można zachować wiarę? Przecież ktoś pozbawiony trosk o byt codzienny, zafascynowany ideologią nieskrępowanej niczym wolności, łatwiej dochodzi do wniosku, że sfera wiary jest czymś zbędnym. Zwłaszcza, że religia nakłada na człowieka pewne ograniczenia. - Pytanie, jak zachować wiarę, jest pytaniem, które Jezus stawia w Ewangelii: czy Syn Człowieczy, gdy wróci na ziemię, znajdzie wiarę? Moim zdaniem, we współczesnym świecie wiara nie przestała istnieć. Ona jest ukryta, niewidoczna. Ale nie zniknęła, bo w człowieku jest pragnienie miłości absolutnej, które jest niewymazywalne. Wyraża się to choćby wtedy, kiedy zdarzają się wielkie katastrofy. Widzimy wówczas ogromną wspaniałomyślność, szczodrość i bezinteresowność wszystkich ludzi, którzy chcą pomóc dotkniętym nieszczęściem. W Taize próbujemy rozbudzić tę wspaniałomyślność, bo to może być punktem wyjścia do doświadczenia wiary. Podam przykład: podczas organizowanych przez nas Europejskich Spotkań Młodych dziesiątki tysięcy uczestników przyjmują w swoich domach zwykłe rodziny. To doświadczenie gościnności rozbudza głębsze pytania. Ludzie otwierają się, żeby słuchać Ewangelii. W człowieku jest bowiem głód Boga, nawet jeżeli bardzo często ten głód jest głęboko ukryty. KAI: Co zrobić, żeby młodzi ludzie nie odchodzili z Kościoła? Na ile Kościoły katolicki, prawosławny, protestancki powinny się zmienić, by zatrzymać kolejne pokolenia Europejczyków? - To bardzo poważne pytanie. Brat Roger widział ten problem już od dawna. Powtarzał, że jeśli nie będziemy się wsłuchiwać w to, co mówią młodzi, jeżeli młodzi nie będą się czuli przyjęci osobiście w Kościele, będą szukać swego miejsca gdzie indziej. I to się dzieje na naszych oczach. Ludzie, zwłaszcza młodzi, może nie są tak bardzo przeciwko Kościołowi, ale się od niego oddalają. W Taize nie mamy gotowych odpowiedzi, jak temu zaradzić. Ale widzimy, że młodzi szukają dziś bardziej osobistej wiary. Musimy im w tym pomóc. Powinniśmy się też odważyć przeobrazić naszą liturgię. Tak, by wyrażać odwieczną tradycję nowymi znakami. KAI: A co odpowiedzieć młodym ludziom, którzy mówią: Chrystus tak, Kościół nie? Coraz więcej takich postaw pojawia się także w Polsce, gdzie chlubimy się, że ponad 90 procent społeczeństwa to ludzie ochrzczeni. Jedną z mocy narodu polskiego była od wieków wiara. Dzięki niej wielu ludzi umiało przetrwać bardzo ciężkie doświadczenia, zarówno osobiste, jak i narodowe. W Polsce wiara w Chrystusa była zawsze nieodłącznie związana z przynależnością do wspólnoty Kościoła. Dzisiaj młodzi Polacy, jak ich rówieśnicy w całej Europie, szukają najpierw tego osobistego wymiaru wiary. Czasem jest to wybór bardzo subiektywny. Musimy więc pomóc im zrozumieć, że wspólnota Kościoła jest niezbędna.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.