Karteczka z modlitwą, umieszczona przez Baracka Obamę w Ścianie Płaczu, została stamtąd zabrana, a jej treść opublikowana w izraelskim dzienniku "Ma'ariv". Rabini w Jerozolimie potępili ten czyn i nazwali go "świętokradczym" - podał tvn24.pl.
Kandydat na prezydenta USA odwiedził Jerozolimę w czwartek. Jednym z punktów podróży była wizyta pod Ścianą Płaczu, zwanej Murem Zachodnim. Zgodnie z żydowską tradycją kandydat na prezydenta USA umieścił w szczelinie muru zwitek z modlitwą. Jednak wkrótce po tym wydarzeniu, jak doniósł dziennik "Ma'ariv", pewien student przyniósł tę kartkę do redakcji, a ta wydrukowała jej treść. - Ten świętokradczy czyn domaga się ostrego potępienia i jest desakralizacją tego świętego miejsca - powiedział rabin Shmuel Rabinowitz, sprawujący opiekę nad Ścianą Płaczu. Skąd taka ostra reakcja? Zgodnie z tradycją, umieszczone w Ścianie Płaczu modlitwy usuwane są tylko dwa razy do roku: w wigilię święta Paschy i żydowskiego nowego roku. Są wtedy umieszczane w specjalnym miejscu "by ukryć je przed ludzkimi oczyma". - Wiadomości umieszczone w Murze Zachodnim pozostają między osobą a jego Stwórcą - dodał rabin i powiedział, że jest niedopuszczalne ich czytanie lub używanie w jakikolwiek sposób. "Panie, chroń moją rodzinę i mnie. Przebacz mi moje grzechy i strzeż mnie przed dumą i zwątpieniem. Daj mi mądrość by czynić to, co słuszne i sprawiedliwe. Spraw, bym był narzędziem wypełniającym Twoją wolę" - miał napisać Obama na karteczce zostawionej w Murze Zachodnim. Jak dotąd biuro senatora z Illinois nie potwierdziło, ani nie zaprzeczyło, że tekst opublikowany przez izraelski dziennik rzeczywiście jest jego autorstwa. Sam Obama pytany o to jeszcze podczas wizyty w Izraelu powiedział, że "to sprawa między nim a Bogiem".
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.