W zasadzie powinniśmy się do takich akcji przyzwyczaić. Oto profesor biologii na University of Minnesota Paul Myers popełnił performance: zbezcześcił wyniesioną z kościoła hostię, wyrwał kawałek Koranu i książki Richarda Dawkinsa "Bóg urojony", nadział razem z hostią na zardzewiały gwóźdź i wyrzucił do śmieci - pisze w Dzienniku Robert Mazurek.
W komentarzu zatytułowanym "Walczący z waflami" czytamy dalej: Następnie dumny z siebie opisał to na swoim blogu i wydał oświadczenie: "Nic nie może być postrzegane jako święte. Podważaj wszystko". I tu warto się na chwilę zatrzymać. Wszystko? Profesor Myers - którego, nie trzeba tego chyba dodawać, nie spotkały żadne przykrości ze strony władz uczelni - doskonale wie, że święte nie musi oznaczać od razu religijne. Ciekawe więc, czy kwestionujący wszystko Myers zdecydowałby się, co proponował mu pewien oburzony jego postępkiem amerykański działacz żydowski, wymalować mury uniwersytetu swastykami? Wszak dla wielu Żydów Holocaust to świętość. I jak zareagowałby wtedy rektor? Czy w ramach desakralizacji paternalistycznej wizji rodziny przebiłby również gwoździkiem lub ozdobił obraźliwymi napisami zdjęcie córki? Któregoś z synów? A może zbezcześciłby, mniejsza już w jaki sposób, grób któregoś ze swoich rodziców czy dziadków? Śmiało, profesorze, kolejne tabu czekają na przełamanie! Pan wybaczy, ale najdalej nawet posunięte żarty czy bluźnierstwa z chrześcijaństwa, a od niedawna także z islamu, nie robią już w zachodnim świecie na nikim wrażenia. Swoją drogą to zdumiewające, skąd w głowach inteligentnych skądinąd ludzi skłonność do takich gimnazjalnych prowokacji? Jeśli Myers rzeczywiście uważa hostię za kawałek wafla, a nie Przenajświętszy Sakrament, to po jakie licho eksperymentuje z waflem? Herbatniki też pan nadziewa na gwoździe, panie profesorze? Jeśli Koran to tylko klechdy, to skąd ta agresja? Mitami greckimi pali pan w kominku? Nie chcę bowiem podejrzewać, że pańska akcja miała tylko na celu sprowokowanie oburzenia wierzących, bo tak dobroduszny człowiek jak pan nie miał przecież zamiaru nikogo obrazić, nieprawdaż? Efekt happeningu Myersa był łatwy do przewidzenia - profesor Paul Z. Myers stał się niniejszym dożywotnim wykładowcą swojego uniwersytetu, o co w USA trudno. Któż by się bowiem odważył teraz zwolnić ikonę ateizmu, nie narażając się na zarzut ulegania fundamentalistycznej prawicy? Czyżby więc o to chodziło odważnemu profesorowi? A swoją drogą Myers to frajer. Mógł swój performance zarejestrować na wideo i opchnąć do Museum of Modern Art. Milion dolarów piechotą nie chodzi. Od redakcji portalu Wiara.pl Szczególnie spodobało nam sie w tym tekście zdanie: "Swoją drogą to zdumiewające, skąd w głowach inteligentnych skądinąd ludzi skłonność do takich gimnazjalnych prowokacji?" Też chcielibyśmy wiedzieć...
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.