Reklama

Kościół musi otworzyć ośrodek pomocy dla ofiar molestowania

Z psychoterapeutą, jezuitą o. Jackiem Prusakiem, rozmawia Monika Libicka.

Reklama

- Trzej byli ministranci założyli w Łodzi Zgromadzenie Pustelników Najświętszego Serca Jezusa. Chcą pomagać ludziom, którzy, tak jak oni, byli molestowani przez księży. Czy to dobry pomysł? - Cieszy mnie, że po tak traumatycznych doświadczeniach nie stracili wiary w Boga i zostali w Kościele. Co więcej, chcą nieść pomoc osobom skrzywdzonym przez ludzi Kościoła. Przyznam jednak, że ich działania budzą też szereg wątpliwości, które trzeba wyjaśnić. - Na przykład? - odpytuje dziennikarka. - Dziwi mnie to, że chcą swoje działania apostolskie wpisać w formułę życia pustelniczego, które zakłada raczej odosobnienie i medytację. To jest problem z punktu widzenia prawno-kanonicznego. Poza tym oni jasno zdefiniowali, komu chcieliby pomóc, ale nie wiadomo, kogo chcieliby do swojej wspólnoty przyciągnąć. - A to jest problem? - Trudno zakładać zgromadzenie, które wymrze wraz z jego założycielami. Muszą też zdawać sobie sprawę, że nie każdy po takiej traumie, nawet jeśli pragnie pozostać w Kościele, chciałby być pustelnikiem. - Czy osoby z takimi doświadczeniami mogą skuteczniej pomagać? - Zależy od tego, na ile oni sami mają tę traumę„przerobioną”. Bywa, że chęć pomocy innym jest próbą radzenia sobie z własnym problemem. Moje lata pracy z ofiarami przestępstw na tle seksualnym wskazują na to, że nie można tego budować „na sobie”. To praca bardzo obciążająca psychicznie, w której często przechodzi się przez czyściec, zahaczając o piekło. Trzeba być do niej dobrze przygotowanym - wyjaśnia jezuita. - Ich pomoc ma polegać jednak na kontaktowaniu ofiar z psychologami i psychiatrami - zauważa dziennikarka. - To dobrze, bo co innego wysłuchać takiej historii i towarzyszyć modlitewnie, a co innego leczyć. To skomplikowany i często długotrwały proces terapeutyczny. - A jak do tej inicjatywy powinien ustosunkować się Kościół? - Na pewno nie powinien zwalczać ich chęci działania pod swoimi auspicjami - mówi o. Prusak. - Powinien szukać sposobu umożliwiającego tym ludziom realizację pragnienia niesienia pomocy. - Na razie wspólnota działa nielegalnie, bo nie zaakceptował jej metropolita łódzki… - Rozumiem jego ostrożność, bo Kościół musi dać sobie czas, by zorientować się, czy to dobra formuła. Jednocześnie cieszy mnie, że abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski i metropolita przemyski, podszedł do tego życzliwie. To pokazuje, że sprawa jest ważna dla Kościoła i trzeba do niej podejść poważnie - mówi duchowny. Mężczyźni zwrócili się także bezpośrednio do Watykanu z prośbą o legalizację ich zgromadzenia. Libicka pyta także, czy Kościół wystarczająco troszczy się o ofiary przestępstw seksualnych popełnianych przez księży. - To wygląda różnie. Przede wszystkim w polskim Kościele nie ma zbyt wiele wzorców postępowania. Niestety, często uważa się, że ukaranie księdza odpowiedzialnego za przestępstwo jest wystarczającym działaniem na rzecz ofiar. Przykład tych trzech mężczyzn jest dowodem na to, że jeszcze dużo zostało do zrobienia. Wiem, że oni mają silne poczucie nieadekwatnej reakcji Kościoła na ich tragedię. - Co konkretnie Kościół mógłby zaproponować takim osobom? - Dobrze byłoby, gdyby w Polsce powstał ośrodek pomocy takim ludziom. Nie musi być prowadzony przez konkretne zgromadzenie, specjalnie do tego powołane, lecz przez zespół osób świeckich i duchownych – psychologów, terapeutów i księży, którzy by udzielali specjalistycznej pomocy. Tak jak Kościół już od dawna to robi w przypadku terapii uzależnień czy terapii dla dorosłych dzieci alkoholików. W Lublinie Kościół otworzył ośrodek dla osób, które mają problemy ze swoją tożsamością seksualną i szukają pomocy. - Jaka jest szansa na to, że episkopat otworzy centrum dla ofiar molestowań? - Trudno mi powiedzieć, ale wiem, że taka instytucja bardzo by się przydała. Podejrzewam, że mogłoby się do niej zgłaszać więcej osób, bo ludzie skrzywdzeni i pogubieni w Kościele to nie tylko ministranci - wskazuje o. Prusak. Dziennikarka wskazuje, ze Kościół niechętnie mówi o problemach przestępstw seksualnych księży. Jako przykład podaje "sprawę oskarżeń wobec ks. Andrzeja D. i bezczynności szczecińskiej kurii, której wyjaśnianie podejrzeń dotyczących jego osoby zajmuje już 13 lat". - Biskupi muszą zrozumieć, że ich obowiązkiem nie jest ochrona księży, lecz wiernych. Wiadomo, że patologie są obecne w każdej grupie społecznej i nie da się ich wyeliminować w 100 proc. Jeśli biskupi zaczną mieć większe zaufanie do ludzi w Kościele, którzy by w tych sprawach doradzali i pomagali, wtedy nie będą podejmować błędnych decyzji. I nie będą brali na siebie odpowiedzialności, której nikt od nich nie oczekuje - twierdzi o. Prusak.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
3°C Niedziela
dzień
4°C Niedziela
wieczór
3°C Poniedziałek
noc
3°C Poniedziałek
rano
wiecej »

Reklama