Sukcesów nie jest wiele, a problemy wyrastają co krok. Nasze działania wydają się kroplą w morzu potrzeb. Wysiłek idzie na marne, bo ktoś czegoś zaniedbał, ukradł lub zwyczajnie odmówił pomocy. To co zbudowaliśmy powoli się rozsypuje, a rozmowa przypomina coraz bardziej konwersację ze ścianą.
Kościół nie idzie na wojnę, natomiast będzie rozmawiał. – mówił abp Nycz w środę w Kropce nad i. Warto rozmawiać, bo celem rozmowy jest przede wszystkim poznanie poglądów drugiego, niekoniecznie kompromis. Kompromisu rozumianego jako zmiana stanowiska Kościoła w kwestiach moralnych, jak na przykład ocena zapłodnienia in vitro, być nie może. Bez względu na statystyki popularności, jakie dany pogląd ma w różnego typu sondażach. To nie jest wygodna postawa. Znacznie bardziej na rękę byłoby milczenie, niejednoznaczność lub brak jednolitości poglądów lub druga skrajność, czyli wojna. Wtedy łatwo byłoby przykleić odpowiednią etykietę i po sprawie. Próby ustawiania Kościołowi konkretnej roli w działaniach politycznych nie są niczym nowym. Miejmy nadzieję, że Kościołowi (nam wszystkim) wystarczy mądrości, by nie dać się wmanewrować w grę. Żadnej ze stron. Wbrew pozorom nie to jest jednak najważniejsze, choć bardzo wiele się na ten temat mówi i pisze. Nie jest najważniejsze ani dla Kościoła, ani dla nas. Najważniejszy jest Jezus Chrystus. To niesienie innym Chrystusa powinno być najważniejsze. Innym, to znaczy tam gdzie Go nie znają, i do tych, którym wydaje się, że Go poznali bardzo dokładnie i do końca. Innym, to znaczy codziennie, tam gdzie jesteśmy – swoim słowem, postawą, działaniem – ale i na koniec świata. Tym się mamy zająć. W Genewie spotkało się 40 tysięcy osób. Komentarze po spotkaniu wskazywały, że młodzi odmienili oblicze Genewy. Okazało się, że można wiele zrobić wspólnie, solidarnie… Oczywiście, na krótko. Światowy Dzień Młodzieży w Paryżu 10 lat temu, który wbrew czarnym wizjom okazał się sukcesem, nie zmienił oblicza tego kraju. Ale dziś wśród aktywnych katolików trudno znaleźć takiego, który by w nim nie uczestniczył. Sukcesów nie jest wiele, a problemy wyrastają co krok. Nasze działania wydają się kroplą w morzu potrzeb. Wysiłek idzie na marne, bo ktoś czegoś zaniedbał, ukradł lub zwyczajnie odmówił pomocy. To co zbudowaliśmy powoli się rozsypuje, a rozmowa przypomina coraz bardziej konwersację ze ścianą. Bezradność jest stanem bardzo trudnym i zniechęcającym. Ale to już na szczęście nie mój problem. Moim zadaniem nie jest nikogo i niczego zmienić. Moim zadaniem nie jest nawrócić czy wręcz zbawić człowieka, kraju czy świata. Zbawia Bóg, to Jego kłopot i kompetencja. Ja mam być głosem czy narzędziem. Mam zrobić to, co w mojej mocy. Tylko tyle i aż tyle.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.