Papieskie decyzje personalne nie są objęte nieomylnością.
Skąd się biorą biskupi? W Kościele katolickim mianuje ich Następca świętego Piotra. Nazwiska nominata nie bierze z sufitu, lecz od lokalnego Kościoła otrzymuje kilka propozycji. Istnieje procedura wybierania i „sprawdzania” kandydatów. Czy w jej rezultacie zawsze biskupem zostaje idealny pasterz? Dwa tysiące lat istnienia Kościoła pokazują, że bywa z tym różnie. Przez dwadzieścia wieków biskupami zostawali święci, przeciętni, ale zdarzali się też tacy, którzy zasłużyli co najmniej na miano łobuzów. Ponieważ Kościół jest strukturą hierarchiczną, a nie demokracją parlamentarną lub jakąkolwiek inną, do rzadkości należą sytuacje, by biskup został wybrany w drodze głosowania jego potencjalnych owieczek, a tym bardziej przez aklamację. Chociaż takie rzeczy się zdarzały. I nawet bywało, że przynosiły błogosławione skutki. Zdarzało się też, że znakomitymi pasterzami okazywali się ludzie mianowani biskupami w wyniku ingerencji władzy świeckiej w kwestie personalne Kościoła. Ale często z takich ingerencji wynikało wielkie zło, a wysokie funkcje w Kościele obejmowali ludzie zupełnie do nich nieprzydatni. W PRL władze starały się mieć decydujący wpływ na nominacje biskupie. Kościół bronił się jak mógł. Ale jego decyzje nie były w pełni wolne. Wydawałoby się, że po upadku PRL-u ten problem powinien zniknąć. Kto uważnie śledził, co się działo w styczniu ubiegłego roku wokół nominacji następcy kard. Józefa Glempa, ze smutkiem musiał stwierdzić, że również w wolnej Polsce znajdują się ludzie, którzy z pozycji władzy świeckiej usiłują ingerować w politykę personalną Kościoła. Niezależnie od tego, jak się ocenia skutki wydarzeń, które wtedy miały miejsce, trzeba jasno powiedzieć, że podjęto próbę niedopuszczalnego mieszania się w wewnętrzne sprawy Kościoła. Patrząc na to, co od pewnego czasu dzieje się wokół nominacji nowego metropolity gdańskiego, nie sposób uniknąć pytania, czy i tym razem nie mamy do czynienia z taka próbą. Zapewne nie można odebrać katolikom prawa do posiadania i wypowiadania opinii na temat biskupów. Czy jednak wypowiedź Lecha Wałęsy na pewno jest tylko głosem zatroskanego o Kościół katolika? Czy tylko głosem zatroskanego o Kościół katolika była niezwykle ostra wypowiedź dziennikarza TVN24 Jacka Pałasińskiego w trakcie niedawnego spotkania w ramach Gdańskiego Areopagu (do dziś nie rozumiem, dlaczego nikt ze strony hierarchii kościelnej na jego słowa nie zareagował)? Czy tylko głosem zatroskanych o Kościół wiernych miał być list, który planowali wysłać do Benedykta XVI trójmiejscy intelektualiści i politycy? Papieskie decyzje personalne nie są objęte nieomylnością. Ale ostre kontestowanie ich z góry przez owieczki, zwłaszcza owieczki z politycznymi koneksjami, stanowi niedobry precedens w naszej polskiej kościelnej rzeczywistości. Jezus sam sobie wybrał Apostołów. Nikt nie krzyczał Mu nad uchem (jak księciu w filmie „Shrek”) „Wybierz trójkę, panie”. I nikt nie obraził się na Jego decyzje. A przecież w gronie Dwunastu znalazł się nie tylko łatwy do przestraszenia Szymon-Piotr, ale również łasy na kasę zdrajca Judasz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.