Błogosławieństwo dla wojny

Brak komentarzy: 0

ks. Artur Stopka

publikacja 10.08.2008 11:56

Wydaje nam się oczywiste, że Kościół powinien być przeciw wojnie.

Wiadomość brzmi szokująco. Biskup prosi drugiego biskupa, aby nie błogosławił wojny. Jeden i drugi uważają się za biskupów prawosławnych. Pierwszy (bp Jerzy) jest zwierzchnikiem nie uznawanej kanonicznie eparchii alańskiej. Drugi (katolikos Eliasz II) stoi na czele Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, który wystąpił niespełna dziesięć lat temu ze Światowej Rady Kościołów i z Konferencji Kościołów Europejskich. Obaj są chrześcijanami. Patriarcha Eliasz II wydał dekret nakładający ekskomunikę na „każdego, kto zabije Gruzina”, który jednak - jak zwraca uwagę bp Jerzy - „nie wiadomo dlaczego nie objął tych, którzy zabijają Osetyńczyków”. Kilka miesięcy temu inny biskup prawosławny wzywał władze państwowe do wojny na Bałkanach. Słuchamy tego jak wiadomości z innej planety, mając w pamięci liczne wypowiedzi Jana Pawła II przeciwko wszelkim wojnom, a zwłaszcza wielką batalię, jaką podjął, aby nie dopuścić do wojny w Iraku. Niestety, papieskie działania zakończyły się niepowodzeniem, a w ramach działań wojennych na irackiej ziemi znaleźli się polscy żołnierze. Wydaje nam się oczywiste, że Kościół powinien być przeciw wojnie. Tymczasem dzieje chrześcijaństwa dowodzą, że Kościoły, w tym również Kościół katolicki, wielokrotnie wojnę akceptowały, wspierały, a nawet zdarzało się, bardzo wysocy reprezentanci Kościoła katolickiego do wojny wzywali. Kościół wypracował rozbudowaną teorie wojny sprawiedliwej, która przez wieki pozwalała udzielać Bożego błogosławieństwa wyruszającym na front wojakom. Dopiero Sobór Watykański II spowodował, że teoria ta uległa znacznym poprawkom i usunięto z niej na przykład prawo do agresji, pozostawiając tylko prawo do wojny obronnej. Katechizm Kościoła Katolickiego precyzyjnie wymienia warunki usprawiedliwiające „uprawniona obronę z użyciem siły militarnej”. Przypomina, że na wojnie nie przestają obowiązywać zasady moralne. Czasy, gdy Kościół katolicki ze swym błogosławieństwem wysyłał tysiące ludzi na wojnę bezpowrotnie (miejmy nadzieję) minęły. Kościół jednak w swym realizmie nie potępił wojny w ogóle. Ma świadomość, że dopiero na końcu czasów, przy powtórnym przyjściu Chrystusa, nastąpią zapowiadane już przez starotestamentalnego proroka czasy, gdy ludzie „przekują miecze na lemiesze, a włócznie swoje na sierpy. Nie podniesie naród przeciw narodowi miecza, ani się ćwiczyć będą dalej ku bitwie”. Gdyby zabronił również wojny obronnej, dałby pośrednio przyzwolenie na niczym nieograniczoną agresję w relacjach międzynarodowych. A to na pewno nie byłoby zgodne z Ewangelią.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..