Reklama

Reprodukcje, tylko jakie?

Czas wolny, od którego rozpoczął się dla wielu z nas rok 2009, warto było poświęcić między innymi na zaległe lektury. Dla mnie największym odkryciem ostatnich dni jest aktualny numer kwartalnika kulturalnego „Opcje". Jednak nie zawarte w nim teksty mam zamiar tu przywoływać.

Reklama

Do największej refleksji skłoniła mnie reprodukcja pracy malarza Leszka Lewandowskiego nosząca tytuł „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” przedstawiająca ukrzyżowanego Jezusa. Jednak zamiast Jego twarzy, widzimy na zdjęciu twarz... głupawo uśmiechającej się kobiety. Obraz Ukrzyżowanego jest tu jak gdyby tekturową planszą – w stylu tych, jakie dawniej widywało się na jarmarkach, czy w nadmorskich kurortach. Wystarczyło podejść do takiej planszy od tyłu, wsadzić głowę w specjalnie wycięty w niej otwór, zaś fotograf robił zdjęcie, na którym widniało się potem, jako kapitan statku, pilot samolotu, czy arabski jeździec podróżujący na wielbłądzie. Wizerunek Chrystusa w takim kontekście? Naszą pierwszą reakcja może być zdumienie, oburzenie, konstatacja, że oto mamy do czynienia z kolejnym dziełem sztuki prowokacyjnie szydzącym z religii. Czy na pewno? Jako że dzieła sztuki otwarte są na wielorakie interpretacje, pozwolę sobie w tym miejscu na własną refleksję. Otóż uważam, że dzieło Lewandowskiego możemy postrzegać, jako krytykę pewnego gatunku komercyjnej, seryjnej i często tandetnej niestety sztuki sakralnej, z którą każdy z nas miał chyba okazję zetknąć się na straganach przy różnych sanktuariach. Sam niedawno doświadczyłem czegoś takiego, gdy chciałem uzupełnić bożonarodzeniową szopkę o kilka brakujących w niej figurek. Okazało się, że w największym katowickim sklepie z dewocjonaliami nie dostanę pojedynczych figurek do tradycyjnej górnośląskiej stajenki-betlyjki, za to spośród przypominających postacie z azjatyckich kreskówek figurek kiczowatych aniołków made in China, mogę wybierać do woli. Nie chcę, by ktoś pomyślał, że mam coś przeciw azjatyckim komiksom (bo je lubię), czy też odpustowym pamiątkom. Te dla wielu ludzi mają wartość sentymentalną, czy pamiątkową właśnie i ja te ich wybory szanuję, zaś producentom tego typu wyrobów gratuluję zysków i powodzenia ich towarów. Natomiast trochę boli mnie fakt, że często są to jedyne towary, jakie są nam oferowane. W każdym Empiku możemy dziś nabyć reprodukcje dzieł sztuki, czy kultowych plakatów filmowych. Kiedy poszukać solidnej reprodukcji dzieła sztuki sakralnej, można mieć z tym problem, a na zakup obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w złoconej ramie, ze świecącymi, choinkowymi lampkami zamiast klejnotów w koronie raczej się nie piszę (choć takowy wisiał jeszcze parę lat temu np. w domu mojej babci). Krytycznym okiem spojrzał na tego typu produkty swego czasu Woody Allen, gdy w filmie „Celebrity” pokazał twórcę dewocjonaliów. „Wzbogacił” on figury Chrystusa w specjalną pompkę z czerwonym płynem, po naciśnięciu, której, z ran Jezusa sączyła się ciecz, imitująca krew. Podobny zamysł, mam wrażenie, przyświecał Lewandowskiemu. Czy jednak ich krytyka cokolwiek może zmienić? Póki znajdują się amatorzy i nabywcy tego typu dzieł, chyba jednak nie, a zresztą o gustach się ponoć nie dyskutuje. Więc może i ja lepiej już zamilknę...

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
rano
2°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
0°C Piątek
noc
wiecej »