Co najmniej dziesięć osób zginęło, a ponad 70 zostało rannych w dwóch eksplozjach, do których doszło w piątek w stolicy Kenii, Nairobi - poinformowało Krajowe Centrum Katastrof. Rannych zabrano do szpitali; Czerwony Krzyż utworzył centrum pobierania krwi.
Pierwszy wybuch nastąpił w 14-miejscowym minibusie komunikacji miejskiej, a drugi przy wejściu na bazar Gikomba w centrum miasta.
Na razie nie wiadomo, kto był sprawcą tych aktów terroru, w których wykorzystano bomby domowej roboty. Niewykluczone, że zamachów dokonali kenijscy sympatycy islamskiej organizacji Al-Szabab, którzy odpowiadali za poprzednie tego typu ataki.
3 maja w Mombasie, turystycznym mieście na kenijskim wybrzeżu, cztery osoby zginęły w wyniku eksplozji w autobusie, który przybył z Nairobi. Równocześnie druga bomba wybuchła przy wejściu do hotelu nad brzegiem morza, lecz tam nie było ofiar śmiertelnych. Następnego dnia dwie bomby eksplodowały w dwóch autobusach jadących z centrum Mombasy do podmiejskich osiedli; zginęły wtedy trzy osoby, a 86 zostało rannych.
Z uwagi na zagrożenie terrorystyczne wiele krajów zachodnich wydało ostrzeżenie przed wyjazdami do Kenii. W czwartek brytyjskie biura turystyczne przeprowadziły ewakuację 400 osób spędzających wakacje na kenijskim wybrzeżu i anulowały do końca października loty do Mombasy.
Al-Szabab, sprawca większości zamachów w Kenii, to grupa radykalnej milicji islamskiej powiązana z Al-Kaidą. Terroryści operują głównie na terenie Somalii. W sierpniu 2011 roku siły Unii Afrykańskiej zmusiły Al-Szabab do wycofania się ze stolicy tego państwa, Mogadiszu, jednak islamiści nadal kontrolują znaczne obszary w środkowej i południowej części kraju.
Najbardziej spektakularną akcję komando przeprowadziło we wrześniu ubiegłego roku w centrum handlowym Westgate w Nairobi; zginęło wtedy 67 osób.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.