Piłkarze Kostaryki sprawili w Fortalezie dużą niespodziankę, wygrywając 3:1 z Urugwajem w meczu grupy D mistrzostw świata. "Urusi" to czwarty zespół poprzedniego mundialu. W najciekawiej zapowiadającym się spotkaniu weekendu Włochy pokonały Anglię 2:1.
W starciu z Kostaryką trener Oscar Tabarez zostawił na ławce rezerwowych gwiazdora swojej drużyny, króla strzelców angielskiej ekstraklasy Luisa Suareza, który przed trzema tygodniami przeszedł artroskopię kolana.
Do przerwy nic nie zapowiadało sensacji. Faworyci prowadzili po golu Edinsona Cavaniego z rzutu karnego, ale w drugiej połowie trafiali już tylko żywiołowo atakujący piłkarze z Kostaryki - kolejno Joel Campbell (w 54. minucie), Oscar Duarte (57) i Marco Urena (84).
W doliczonym czasie gry sędzia pokazał pierwszą w tych mistrzostwach czerwoną kartkę. Otrzymał ją Urugwajczyk Maximiliano Pereira za kopnięcie Campbella.
Piłkarze z Kostaryki po raz pierwszy w historii wygrali z Urugwajem, z którym wcześniej sześć razy przegrali i dwukrotnie zremisowali. Sobotnia porażka stawia "Urusów" w bardzo trudnej sytuacji w silnej grupie D. Dwukrotni mistrzowie świata zagrają jeszcze z Anglią i Włochami.
"Nie tak miał wyglądać mecz. Takich błędów jak dzisiaj nie popełniliśmy w ciągu ostatniego roku. Nie mamy już marginesu na kolejne pomyłki" - przyznał Tabarez.
W bardzo ciekawie zapowiadającym się meczu tej grupy wicemistrzowie Europy Włosi pokonali Anglików 2:1 po bramkach Claudio Marchisio i Mario Balotellego. Jedyne trafienie dla drużyny Roya Hodgsona, w której wystąpiło pięciu piłkarzy Liverpoolu, zaliczył jeden z nich Daniel Sturridge.
Włosi grali bez kontuzjowanego bramkarza Gianluigiego Buffona. Między słupkami zastąpił go zawodnik Paris Saint Germain Salvatore Sirigu.
Spotkanie odbyło się w bardzo trudnych warunkach - Manaus leży w sercu dżungli amazońskiej. Piłkarze musieli rywalizować w wysokiej temperaturze i przy dużej wilgotności powietrza. Według lokalnego przysłowia, w mieście panują dwie pory roku: lato i... piekło.
W sobotę, a także w niedzielę wczesnym rankiem polskiego czasu odbyły się także dwa spotkania w grupie C. W Belo Horizonte Kolumbia wygrała z Grecją 3:0 po bramkach Pablo Armero, Teofilo Gutierreza oraz Jamesa Rodrigueza. Zespół z Ameryki Południowej potwierdził, że ma zadatki na "czarnego konia" turnieju, nawet bez największej gwiazdy, kontuzjowanego Radamela Falcao.
Najpóźniej zakończyło się spotkanie w Recife, gdzie Wybrzeże Kości Słoniowej - choć przegrywało do przerwy 0:1 - pokonało Japonię 2:1.
Ten mecz, podobnie jak kilka innych podczas tegorocznego mundialu, toczył się w strugach ulewnego deszczu. Prowadzenie dał Japonii w 16. minucie Keisuke Honda, ale w drugiej połowie - po dwóch dośrodkowaniach prawego obrońcy Serge'a Auriera - trafili Wilfried Bony i Gervinho.
Nie milkną echa wielkiego wydarzenia piątku, czyli "rewanżu" za finał poprzedniego mundialu. W Salvadorze Holendrzy pokonali broniących tytułu Hiszpanów aż 5:1. Dzień po efektownym zwycięstwie podopieczni Louisa van Gaala odpoczywali, spotkali się z rodzinami i odbyli tylko lekki trening. Robin van Persie, zdobywca najefektowniejszej do tej pory bramki turnieju po fenomenalnym "szczupaku", rozdawał autografy, a gdy na boisku pojawiła się jego córka, zorganizował i sam wziął udział w meczu z dziećmi.
Holandię opanowała euforia. Morze pomarańczowych flag, koncert klaksonów samochodowych i atmosfera wielkiego pikniku na ulicach do wczesnych godzin porannych w sobotę - taki obrazek przekazywały media po zwycięskim meczu. W centrum Amsterdamu sukces wicemistrzów świata z 2010 roku świętowało ponad 15 tys. osób.
"Jesteście bohaterami", "Rewelacyjny debiut Oranje", "Nie do wiary", "Przygniatające zwycięstwo" - takimi tytułami opisywała prasa sukces podopiecznych Louisa van Gaala.
W Hiszpanii pierwsze, internetowe komentarze ukazały się tuż po meczu. Szokująco wysoka przegrana obrońców tytułu była także głównym tematem mediów w sobotę.
"Kto lubi się torturować, powinien obejrzeć bramkę, jaką zafundował nam Iker Casillas. Ten gol symbolizuje upadek. Ciekawe, czy porażka z Holandią to jedna zła noc, czy obwieszcza ona całe złe lato?" - zapytał sportowy dziennik "As".
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.