Islamscy fundamentaliści z Boko Haram dokonali kolejnej fali zamachów w Nigerii. Ostatni miał miejsce na uniwersytecie w Kano, największym mieście na północy kraju.
W wyniku wybuchu samochodu-pułapki zginęło wczoraj osiem osób, a co najmniej 20 przewieziono w ciężkim stanie do szpitala. W weekend islamiści zaatakowali wioski leżące niedaleko miasta Chibok, gdzie 14 kwietnia fundamentaliści porwali 200 dziewcząt. Ich los wciąż jest nieznany, a prowadzący śledztwo przypuszczają, że nastolatki zostały wywiezione za granicę do Kamerunu i Czadu. W czasie kolejnego napadu porwano dalszych 60 dziewcząt, a ponad 20 osób zabito. „Działania te pokazują, że islamistom zależy na zastraszeniu społeczeństwa” – podkreśla o. Giulio Albanese. Włoski misjonarz przypomina, że członkowie Boko Haram chcą wprowadzić w całej Nigerii islamskie prawo szariatu i zmusić rodziców do posyłania swych dzieci jedynie do szkół koranicznych. Dowodem na to są coraz częstsze ataki na szkoły i porwania uczennic. Nigeryjski rząd krytykowany jest za opieszałość w walce z islamskimi fundamentalistami, a siły rządowe oskarżane o współpracę z rebeliantami.
Należał do szkoły koranicznej uważanej za wylęgarnię islamistów.
Pod śniegiem nadal znajduje się 41 osób. Spośród uwolnionych 4 osoby są w stanie krytycznym.
W akcji przed parlamentem wzięło udział, według policji, ok. 300 tys. osób.
Jego stan lekarze określają już nie jako krytyczny, a złożony.
Przedstawił się jako twardy negocjator, a jednocześnie zaskarbił sympatię Trumpa.
Ponad 500 dzieci jest wśród 2700 przypadków cholery, zgłoszonych pomiędzy 1 stycznia a 24 lutego.