Państwa arabskie oraz Turcja poparły w czwartek powołanie wraz z USA koalicji przeciw Państwu Islamskiemu.
Porozumienie to następstwo spotkania arabskich ministrów z amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerrym. Rozmowy odbyły się w saudyjskiej Dżuddzie.
W skład koalicji oprócz USA weszłyby: Egipt, Jordania, Turcja, Liban i sześć państw Zatoki Perskiej.
Ogłoszony po rozmowach komunikat mówił, że strategia, jaką obrano, ma na celu zniszczenie Państwa Islamskiego "gdziekolwiek by było, w tym zarówno w Iraku, jak i Syrii". Uczestnicy spotkania zgodzili się, że należy powstrzymać przepływ funduszy i ludzi do IS, a także pomóc odbudować społeczności "potraktowane brutalnie" przez organizację muzułmańskich ekstremistów.
Szef amerykańskiej dyplomacji oświadczył, że kraje arabskie odegrają kluczową rolę w koalicji przeciw bojownikom IS, nikt jednak nie bierze pod uwagę wysłania wojsk lądowych.
AP sugeruje, że koalicja mogłaby aktywnie uczestniczyć w nalotach na cele IS, a także wesprzeć walkę z bojownikami Państwa Islamskiego za pomocą broni, szkoleń, informacji wywiadowczych i logistyki.
Wcześniej Rosja i Syria ostrzegły USA przed dokonywaniem nalotów na terytorium syryjskim. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że takie działania bez zgody ONZ będą stanowić "akt agresji" i "znaczące pogwałcenie" prawa międzynarodowego.
Amerykański sekretarz stanu wyraził zaskoczenie stanowiskiem Rosji, która kwestionuje legalność proponowanych ataków lotniczych na bojowników w Syrii. "Gdyby to, co się dzieje na Ukrainie, nie było tak poważne, moglibyśmy się śmiać z tego, że Rosja podnosi sprawę prawa międzynarodowego" - zaznaczył.
Koalicja jest jednak krucha i pełna sprzecznych interesów - zauważa Associated Press. Podkreśla, że Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt nie darzą sympatią Kataru i Turcji z powodu ich poparcia dla egipskiego Bractwa Muzułmańskiego i innych radykalnych ruchów w regionie, a Kuwejt i Katar niezbyt chętnie odnoszą się do ograniczenia wsparcia finansowego dla ekstremistów.
Prezydent USA Barack Obama w wygłoszonym w środę orędziu zapowiedział, że Stany Zjednoczone poprowadzą "szeroką koalicję" do nieugiętej kampanii w celu wyeliminowania bojowników Państwa Islamskiego, "gdziekolwiek się znajdą". Ugrupowanie to, uważane za najsilniejszą i najbogatszą organizację dżihadystyczną świata, opanowało w ostatnich miesiącach znaczne obszary w Iraku i w Syrii.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.