Antykremlowski opozycjonista Aleksiej Nawalny, który obecnie przebywa w areszcie domowym, w opublikowanym w czwartek wywiadzie dla agencji Associated Press oświadczył, że zamierza kontynuować walkę przeciwko reżimowi prezydenta Władimira Putina.
"Opozycja powinna być moralna, nazywać zło złem" - powiedział Nawalny, który przed dwoma laty był, jak pisze AP, "charyzmatyczną siłą napędową potężnych protestów w Moskwie" przeciwko powrotowi Władimira Putina na Kreml.
Obecnie przebywa w areszcie domowym w ramach toczącego się przeciwko niemu postępowania sądowego za domniemane zagarnięcie 26 mln rubli (ok. 625 tys. dolarów) na szkodę francuskiej firmy Yves Rocher.
W wywiadzie dla AP Nawalny zauważył, że areszt domowy to sprytna taktyka Kremla, gdyż z jednej strony uniemożliwia wystąpienia publiczne, z drugiej jednak nie czyni z opozycjonisty politycznego męczennika w surowym rosyjskim więzieniu.
Nawalny nie widzi dużych szans na to, by Kreml zgodził się na pokojowe przekazanie władzy.
"Reżim w Rosji nie zmieni się w następstwie wyborów. W sytuacji, gdy mamy (opozycja) zakaz udziału w wyborach, nie wiem, jak by się to mogło stać" - powiedział.
Zdaniem Nawalnego to, że Putin według sondaży ma 84-procentowe poparcie, jest fikcją.
"84 procent nic nie znaczy w autorytarnym państwie" - powiedział Nawalny. "Jeśli Putin jest tak pewny tych liczb, to czemu nie mogą nas dopuścić do wyborów?" - zapytał.
Zdaniem Nawalnego główną przeszkodą dla dokonania zmian politycznych w Rosji nie jest ani Putin, ani prześladowania jego oponentów, lecz raczej brak wiary w przyszłość kraju u zwykłych ludzi.
Lider opozycji utrzymuje, że w ingerencji Putina na Ukrainie nie chodzi o odbudowę rosyjskiego imperium, lecz o bardziej pragmatyczną sprawę - utrzymanie władzy przez prezydenta i jego otoczenie.
"Sukces Ukrainy to ich śmierć" - powiedział Nawalny. "Dla nich skrajnie ważne jest to, by Ukraina poniosła porażkę" - dodał Aleksiej Nawalny, który udzielił wywiadu w, jak pisze AP, niewielkim mieszkaniu w szarym, ponurym bloku z czasów radzieckich; zajmuje je z żoną i dwójką dzieci.(PAP)
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.