Prezydent Rosji Władimir Putin oznajmił w czwartek na konferencji prasowej w Moskwie, że jeśli Zachód zażądałby od ówczesnej opozycji w Kijowie, by wróciła do porozumień z 21 lutego, to wojny domowej na Ukrainie by nie było.
Putin podkreślił, że gwarantami tamtej umowy między opozycją a ówczesnymi władzami Ukrainy byli ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski. Zauważył, że po tym, jak prezydent Wiktor Janukowycz wypełnił wymagania dokumentu, siły opozycyjne doprowadziły do przewrotu, a zachodni partnerzy odmówili przeciwdziałania temu.
Według prezydenta Rosji "powinni byli wówczas powiedzieć radykałom: +Chłopcy, chcemy was widzieć w Europie, ale w taki sposób w Europie się nie znajdziecie+".
Zdaniem Putina Zachód powinien był wezwać opozycję do powrotu do porozumień z 21 lutego, sformowania rządu jedności narodowej i zgodnej pracy. "Jestem przekonany, że jeśli Zachód zająłby takie stanowisko, to teraz nie byłoby wojny domowej, licznych ofiar" - oświadczył.
Putin ocenił, że prezydent Ukrainy Petro Poroszenko dąży do uregulowania konfliktu, jednak - jak to ujął - nie jest sam w Kijowie.
Zapytany o stosunki z krajami graniczącymi z obwodem kaliningradzkim, tj. Polską i Litwą, Putin oznajmił, że o ile mu wiadomo, na szczeblu regionalnym kontakty są ożywione. "Przedstawiciele władz regionalnych i municypalnych wielokrotnie mówili mi, że są zainteresowani rozwojem współpracy z sąsiadami, zwłaszcza przygranicznej" - powiedział.
Prezydent zauważył, że do Kaliningradu przyjeżdża wielu Polaków i Niemców, a do tych krajów często wyjeżdżają mieszkańcy Kaliningradu. "Trzeba porzucić fobie i rozwijać współpracę" - podkreślił.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.