W Kijowie rozpoczął się w czwartek strajk tramwajarzy, którzy protestują przeciwko półrocznemu opóźnieniu w wypłacie wynagrodzeń. Na trasy nie wyjechał żaden z 214 tramwajów, a akcja motorniczych sparaliżowała ruch w największym mieście Ukrainy.
Tramwajarze oświadczyli, że będą protestowali aż do rozwiązania problemu, czyli do momentu wypłacenia zaległych pensji. Dyrekcja przedsiębiorstwa transportowego KyjiwPasTrans zapewnia, że ureguluje sytuację z wypłatami do końca grudnia.
W związku ze strajkiem do granic możliwości przepełnione były w czwartek inne środki transportu: metro, trolejbusy, autobusy miejskie i tzw. marszrutki, czyli mikrobusy, które nie zatrzymywały się nawet na wszystkich przystankach. Zdenerwowani ludzie zmuszeni byli iść do najbliższych stacji metra pieszo.
Kijowscy tramwajarze domagają się wypłacenia im zaległych wynagrodzeń od pierwszych dni grudnia, kiedy zagrozili, że ogłoszą głodówkę. W środę przyszli ze swymi postulatami na ulicę Hruszewskiego w dzielnicy rządowej i zablokowali na niej ruch.
Mer Kijowa Witalij Kliczko oświadczył tymczasem, że winnym zadłużenia przedsiębiorstwa KyjiwPasTrans jest rząd, który nie zwrócił mu pieniędzy za przewożenie tzw. ulgowych grup pasażerów, m.in. emerytów. "Zwracałem się i zwracam się do Rady Ministrów z apelem, by zwróciła nam środki, które płyną (na pasażerów z ulgami) z budżetu Kijowa. Powinniśmy je otrzymać jak najszybciej, by wypłacić ludziom pensje" - powiedział Kliczko.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.