Kościół w Kamerunie apeluje do organizacji międzynarodowych o większą pomoc dla uchodźców z Nigerii. Uciekają oni przed przemocą fundamentalistów z Boko Haram.
Ponieważ w ostatnich tygodniach międzynarodowe siły afrykańskie zaczęły intensywnie zwalczać rebeliantów, spowodowało to nową falę uchodźców. „Caritas Kamerunu robi co może, jednak sami nie jesteśmy w stanie zapewnić wsparcia wszystkim potrzebującym. Brakuje lekarstw, żywności i wody pitnej” - mówi ks. Fabio Mussi, koordynujący pomoc humanitarną w regionie Yagoua.
„Większość uciekinierów stanowią kobiety i dzieci. Jest mało mężczyzn. Nie wiadomo, czy zostali wcieleni do Boko Haram, czy schronili się gdzie indziej – mówi ks. Mussi. - Ludzie, którzy teraz napływają są dużo bardziej wyczerpani. Pokonali znacznie dłuższą drogę niż pierwsi uciekinierzy, którymi byli mieszkańcy terenów przygranicznych. Kiedy wojsko Czadu podjęło ataki na islamistów w Nigerii, oddziały Boko Haram zaczęły przesuwać się w głąb kraju. Z tego powodu wiele miast i wiosek, które nigdy wcześniej nie miały do czynienia z fundamentalistami, zostało zaatakowanych. Dochodziło do masakr, islamiści kradli co popadło, palili i niszczyli. W Kamerunie są już dziesiątki tysięcy nigeryjskich uchodźców. Tylko w jednym obozie zarządzanym przez ONZ jest ich 50 tys. Trzeba też pamiętać o Kameruńczykach, którzy ze względu na rosnące niebezpieczeństwo opuszczają przygraniczne wioski”.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.