Obciążanie Polaków jako narodu odpowiedzialnością za Holokaust jest obraźliwe dla ludzi, którzy stracili życie dla ocalenia bliźnich - napisał dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro w liście do ambasadora USA w Polsce Stephena Mulla, komentując słowa szefa FBI.
Chodzi o przemówienie Jamesa Comeya wygłoszone 15 kwietnia w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, a następnie przedrukowane w dzienniku "Washington Post" z okazji Dnia Pamięci o Holokauście. Dyrektor FBI mówił w nim, że Holokaust był "najbardziej znaczącym wydarzeniem w historii ludzkości"; zapowiedział, że każdy nowy funkcjonariusz FBI będzie miał obowiązek odwiedzić Muzeum, by zobaczyć, że "dobrzy ludzie pomagali mordować miliony", podporządkowując się ideologii nazistów.
Tłumaczył, że najbardziej przerażającą lekcją Holokaustu jest to, iż pokazał on, że ludzie są w stanie zrezygnować z indywidualnej moralności i przekonać się do prawie wszystkiego, poddając się władzy grupy. "W ich mniemaniu mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili czegoś złego. Przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne, to, co musieli zrobić" - dodał Comey.
Wypowiedź szefa FBI w specjalnym liście skierowanym w poniedziałek do ambasadora USA w Polsce Stephena Mulla skomentował dyrektor Muzeum Historii Polski. Decyzję Comeya, by pracownicy podległej mu służby obowiązkowo zapoznawali się z wystawą waszyngtońskiego Holocaust Memorial Museum Robert Kostro określił jako "rozumną i godną poparcia".
"Niestety, przy okazji swojego okolicznościowego wystąpienia 15 kwietnia wymienił Polaków i Węgrów jako współsprawców Holokaustu. Przypuszczam, że to stwierdzenie nie miało złych intencji, niemniej jednak świadczy o ogromnej niewiedzy i niezrozumieniu historii Polski i innych państw Europy Środkowej podczas II wojny światowej" - napisał Kostro w piśmie, którego kopię otrzymała PAP.
Dodał, że w liście do ambasadora postanowił "przypomnieć kilka podstawowych faktów".
"Polska jako pierwsza stawiła opór nazistowskim Niemcom, a Polacy walczyli na wszystkich frontach dwa lata wcześniej nim do wojny przystąpiły Stany Zjednoczone. Niemiecki terror w Polsce, prześladowania Polaków i polskich Żydów trwał od września 1939 r. do maja 1945 r. Wojna i okupacja przyniosła Polsce niewiarygodne straty ludzkie i materialne, bodaj największe w proporcji do liczby ludności. Wskutek zbrodni i terroru zginęło prawie 6 milionów polskich obywateli. 3 miliony z nich to polscy Żydzi, a pozostali to Polacy - chrześcijanie" - napisał dyrektor MHP.
Wskutek inwazji niemieckiej we wrześniu 1939 r. polskie państwo zostało zlikwidowane i podzielone; część została wcielona do Rzeszy, a na części terytorium powołano Generalne Gubernatorstwo zarządzane przez siły bezpieczeństwa III Rzeszy i niemieckich urzędników - pisze dalej Kostro.
"W Polsce nie powstał ani rząd kolaborujący z Niemcami, ani żadne kolaboracyjne formacje militarne, które współpracowałyby z Niemcami w prowadzeniu wojny lub w realizacji polityki Zagłady. W ramach polityki +ostatecznego rozwiązania+ kwestii żydowskiej niemieckie władze stworzyły na polskiej ziemi getta, obozy koncentracyjne i obozy zagłady. Jednak zarządzanie i pilnowanie tych obozów było realizowane przez jednostki niemieckie i kolaboracyjne formacje z innych krajów Europy Wschodniej" - czytamy dalej w piśmie.
Szef MHP zaznaczył, przypominając historyczne fakty, że "polski rząd na uchodźstwie i Polskie Państwo Podziemne potępiały politykę ludobójstwa prowadzoną przez III Rzeszę na terytorium okupowanej Polski zarówno w stosunku do ludności chrześcijańskiej jak i żydowskiej".
"To informacje polskich władz i raporty polskich emisariuszy stanowiły jedno z najważniejszych źródeł informacji o zbrodniach na Żydach. Prawdopodobnie pierwszym międzynarodowym dokumentem domagającym się od rządów alianckich przeciwdziałania Zagładzie była nota polskiego rządu w Londynie z 10 grudnia 1942 r. O podjęcie akcji na rzecz Żydów zabiegał polski rząd, w tym jego przedstawiciel Jan Karski, który spotkał się m.in. z prezydentem Rooseveltem" - napisał Robert Kostro.
Przypomniał, że "możliwości Polskiego Państwa Podziemnego przeciwdziałania Zagładzie były ograniczone, jednak w konspiracyjnych warunkach powstała Rada Pomocy Żydom +Żegota+, która z ramienia Polskiego Państwa Podziemnego pomagała wydostawać ludzi z gett i niosła pomoc ukrywającym się Żydom".
"Władze okupacyjne bardzo surowo karały przypadki pomocy Żydom, mordując tych, którzy ukrywali lub żywili Żydów oraz ich rodziny. Mimo to przeszło 6000 Polaków zostało uhonorowanych po wojnie tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów przyznawanym przez Instytut Yad Vashem. Byli wśród nich m.in. Jan Karski, Irena Sendlerowa, która uratowała ok. 2500 dzieci żydowskich, Henryk Sławik, który umożliwił ucieczkę przez Budapeszt przeszło 5000 Żydów, polski chłop Józef Ulma, który wraz z żoną i szóstką dzieci został rozstrzelany za pomoc Żydom" - przypomniał dyrektor Muzeum Historii Polski.
Kończąc list, Kostro napisał: "Niestety, tak jak większość okupowanych narodów europejskich, Polacy mają również swoje wstydliwe karty dotyczące Zagłady. Zdarzały się przypadki wydawania i szantażowania Żydów a nawet morderstw. Niemniej te haniebne przypadki nie upoważniają do generalizowania. Obciążanie Polaków jako narodu odpowiedzialnością za Holokaust jest obraźliwe dla tych ludzi, którzy stracili swoje życie dla ocalenia bliźnich. Myślę, że wysoki funkcjonariusz państwa, które było już wówczas najpotężniejszym mocarstwem świata, nie zrobiło dla ratowania Żydów wiele, nie powinien wypowiadać się w taki sposób".
Oprócz wystosowania listu, szef MHP przekazał w poniedziałek ambasadorowi USA kilka książek, z prośbą o przekazanie ich następnie dyrektorowi FBI Jamesowi Comeyowi. Wśród publikacji znalazły się m.in.: zbiór dokumentów dotyczących relacji polsko-żydowskich w czasie okupacji oraz książka Jana Karskiego "Story of a Secret State", przedstawiająca Zagładę oraz sytuację w okupowanej Polsce.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.