Sąd Okręgowy w Warszawie zmienił wyrok I instancji i uniewinnił Witolda Tumanowicza, przewodniczącego corocznym Marszom Niepodległości, od zarzuconych mu wykroczeń związanych z incydentami w trakcie marszu w 2013 r., m.in. pod skłotem na ul. Skorupki.
Policja chciała ukarania Tumanowicza za to, że 11 listopada 2013 r. - jako przewodniczący Marszu Niepodległości - gdy skłotersi z ul. Skorupki starli się z manifestantami, "umyślnie nie podjął działań przewidzianych w Prawie o zgromadzeniach i nie zwrócił się o pomoc do policji", a także za to, że nie rozwiązał zgromadzenia, mimo iż w jego trakcie łamano prawo (oprócz walk pod skłotem w pobliżu trasy marszu podpalono też tęczę na pl. Zbawiciela oraz budkę strażniczą za ambasadą Rosji). Zarzucono mu też, że przewodniczył marszowi, mimo iż prezydent Warszawy rozwiązał zgromadzenie.
Sąd rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia w styczniu tego roku skazał Tumanowicza na 5 tys. zł grzywny za dwa pierwsze zarzuty, a od trzeciego uniewinnił. Całkowitego uniewinnienia domagała się obrona, a jej apelację rozpoznał w piątek wydział odwoławczy Sądu Okręgowego w Warszawie.
"Do tych krytycznych zajść - przy ul. Skorupki, Tęcza, budka wartownicza - dochodziło poza zgromadzeniem, robiły to osoby niebędące uczestnikami zgromadzenia" - przekonywał obrońca Tumanowicza, mec. Marcin Wawrzyniak, popierając odwołanie. Jak podkreślał, ulice Skorupki, Wilcza, pl. Zbawiciela i Goworka były poza trasą zgromadzenia publicznego. "Dlatego wyrok skazujący uważamy za nietrafny" - dodał.
Reprezentująca policję mł. asp. Judyta Prokopowicz wnosiła o oddalenie apelacji i utrzymanie orzeczenia w mocy. "Obrona nie przedstawiła w apelacji żadnego istotnego argumentu. Obrona nie zaprzecza, że w zgromadzeniu uczestniczyły osoby łamiące prawo, nie żądał ich usunięcia z marszu i nie zwrócił się o pomoc do policji lub straży miejskiej. Zarzuty obrony to tylko polemika z wyrokiem I instancji" - mówiła.
Sąd odwoławczy zmienił wyrok I instancji i całkowicie uniewinnił Tumanowicza. Sędzia Piotr Schab, powołując się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z zeszłego roku, uzasadniał, że najważniejsze jest ustalenie, kto był członkiem zgromadzenia - bo z tego wyciąga się wnioski co do zachowania przewodniczącego marszu.
"Za uczestników zgromadzenia można uznać tylko tych, którzy przybyli na nie w celu, jaki ma to zgromadzenie, bo jeśli za manifestanta uzna się każdą osobę będącą w pobliżu - można w ten sposób storpedować każde zgromadzenie oraz konstytucyjne prawo do manifestowania własnych poglądów. Skłotersi nie stali się członkami zgromadzenia przez to, że atakowali policję" - wyjaśniał sędzia.
Wyrok jest prawomocny. Zaskarżyć go można jedynie kasacją, do której w tej sprawie prawo mają tylko Prokurator Generalny lub Rzecznik Praw Obywatelskich.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.