Blisko 14 godzin trwała w Senacie debata na temat ustawy o in vitro. Ustawa podzieliła senatorów, zgłoszono wiele poprawek, były wnioski o przyjęcie ustawy bez poprawek oraz o odrzucenie jej w całości.
Dyskusja na temat ustawy o leczeniu niepłodności - przyjętej przez Sejm pod koniec czerwca - rozpoczęła się w środę po godz. 11, a zakończyła przed godz. 1 w nocy. Odrzucenie ustawy rekomendowała senacka komisja zdrowia. Wielu senatorów, szczególnie z PiS, deklarowało, że nie poprze ustawy i ostro ją krytykowało.
Senator Jan Maria Jackowski (PiS) stwierdził, że nawet jeśli ustawa ta wejdzie w życie, na pewno szybko zostanie uchylona ze względu na wątpliwości konstytucyjne. Jego zdaniem dyskryminuje ona życie ludzkie ze względu na sposób poczęcia.
"Dziecko ma prawo, żeby być poczęte w miłości" - mówiła Dorota Czudowska (PiS). Jej zdaniem przez procedurę in vitro życie ludzkie - dlatego że jest jeszcze nieme i niewidoczne - poddawane jest prawom rynku i uprzedmiatawiane. "My tą ustawą otwieramy piekielne wrota. Wrota nadużyć, których jeszcze nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić" - oceniła.
Bogdan Pęk (PiS) nazwał ustawę ideowym przekrętem stulecia. Przekonywał, że w trakcie procedury in vitro tworzy się jedno życie kosztem innych. W imieniu swoim oraz kolegów z klubu obiecał, że w następnej kadencji parlamentu podejmą działania, które "usankcjonują odwieczny ład", wprowadzając do porządku prawnego definicję, w myśl której życie ludzkie jest od poczęcia aż do śmierci. Zgłosił też poprawkę do tytułu, aby zamiast "o leczeniu niepłodności", ustawa nazywała się: "o pozaustrojowym zapłodnieniu in vitro". Jego zdaniem gdyby ludzie zdawali sobie sprawę z "tego historycznego kłamstwa w tytule", z całą pewnością byliby przeciwko ustawie. Pęk podkreślił jednak, że ustawę można jeszcze poprawić, przyjmując odpowiednie poprawki, np. wykluczające tworzenia nadliczbowych zarodków.
O odrzucenie ustawy wnioskował Andrzej Matusiewicz (PiS), argumentując, że jest ona przeciwko życiu.
Ustawa budziła także zastrzeżenia niektórych senatorów PO. Stanisław Hodorowicz (PO) zapowiedział, że nie będzie w stanie poprzeć ustawy, gdyż - jak ocenił - jest to metoda inżynieryjna, a nie medyczna, sprowadza człowieka do roli produktu i pozbawia go "atrybutu cudu natury".
Jak mówił Filip Libicki (PO), choć metoda ta daje życie, to jednak tworzy się przy tym nadliczbowe zarodki, co stwarza dylematy etyczne i możliwość nadużyć. "Uważam, że ta metoda nie powinna być u nas prawnie dopuszczalna" - powiedział. Przyznał jednak, że ta sprawa musi być jakoś uregulowana z maksymalnym poszanowaniem godności ludzkiej. Ale jego zdaniem zaproponowana ustawa ubiera w ramy prawne tę dowolność, z którą mamy do czynienia obecnie. Wskazał np., że choć ustawa określa maksymalną liczbę tworzonych zarodków, jednak dopuszcza od tej zasady wyjątki. Jego zdaniem zapisanie, że możliwe jest to w przypadku kobiet powyżej 36. roku życia, sprawi, iż to, co miało być wyjątkiem, będzie normą, zważywszy jak późno w dzisiejszych czasach kobiety decydują się na macierzyństwo. Zdaniem Libickiego przykładów na "pozorność" proponowanych rozwiązań jest w ustawie bardzo wiele. Zapowiedział, że nie poprze jej, jeśli nie zostaną przyjęte poprawki, które mają poprawić tę regulację.
Także Helena Hatka (PO) zgłosiła szereg poprawek. Mają one m.in. poprawić definicję zarodka, ograniczyć liczbę zarodków do dwóch, oddzielić ośrodki leczenia niepłodności od tych stosujących procedurę in vitro. Poinformowała, że pod poprawkami podpisali się także m.in. Libicki i Hodorowicz.
Z kolei Alicja Chybicka (PO) zgłosiła wniosek o przyjęcie ustawy bez poprawek. Przekonywała, że ustawa - nawet nie najlepsza - jest lepsza niż brak regulacji. "Jestem za ochroną każdego życia, przez 40 lat walczę o życie dzieci i jestem przekonana, że ta ustawa jest niezbędna" - mówiła. Wskazywała, że obecnie nie wiadomo, co się dzieje z zarodkami, jest "wolna amerykanka". "Trzeba to usankcjonować" - przekonywała.
Wielu senatorów miało zastrzeżenia co do dopuszczenia stosowania in vitro dla par żyjących w związkach nieformalnych. Poprawkę zmierzającą m.in. do finansowania procedury in vitro wyłącznie dla małżeństw zgłosili senatorowie Andżelika Możdżanowska, Józef Zając (oboje z PSL), Jan Filip Libicki (PO) i Jarosław Obremski (Koło Senatorów Niezależnych). Możdżanowska tłumaczyła, że poprawka ta jest potrzebna ze względu na dobro dzieci.
Podczas debaty wielokrotnie odwoływano się do światopoglądu i religii, przywoływano m.in. nauczanie Jana Pawła II i stanowiska Episkopatu Polski, wielu senatorów uzasadniało sprzeciw wobec in vitro swoją wiarą.
Józef Pinior (PO) powiedział, że podczas tej debaty czuje się szantażowany, czuje się tak, "jakbyśmy w Polsce wszyscy opierali się na jednym światopoglądzie i jednej religii, a tak nie jest". "Nie jest tak, że mamy jakąś powszechną zgodę w cywilizacji ludzkiej na temat tych kwestii, o których tu dyskutujemy" - ocenił. Jako przykłady podawał rozwody - nieakceptowane przez Kościół katolicki, a jednak dopuszczane w większości państw, a także kwestię aborcji, która w różnych krajach jest różnie rozwiązywana. "To nie jest próba narzucania nikomu określonego światopoglądu. (...) Przecież ta ustawa nikogo nie zmusza do stosowania tej metody. (...) To jest dopuszczenie wolności wyboru" - przekonywał Pinior. Tłumaczył, że chodzi o to, by nie narzucać nikomu określonych poglądów - każdy ma prawo do wyznawania własnych zasad, a prawo powinno to szanować.
Także Marek Borowski (niez.) mówił, że parlamentarzyści powinni uchwalać prawo dla wszystkich, niezależnie od poglądów, jakie wyznają.
W związku ze zgłoszeniem poprawek ustawę ponownie skierowano do komisji zdrowia. Jej posiedzenie zaplanowano na czwartek.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.