W szkołach nie będzie obowiązkowych zajęć z edukacji seksualnej. Zdaniem Ministerstwa Edukacji Narodowej byłyby to niezgodne z konstytucją - donosi Dziennik.
Temat budzi kontrowersje. "Państwo nie ma prawa na siłę przejmować od rodziców prawa do wychowywania dzieci. Seksualność ociera się o kwestie moralne" - argumentuje Michał Baran z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży - "Mówiąc np. o środkach antykoncepcyjnych, należy podkreślać, że ich stosowanie sprawia, że partnerzy zaczynają się traktować przedmiotowo" - dodaje. "Jeśli rodzice nie uznają teorii Darwina, nie jest to przecież powód, by dziecko nie chodziło na biologię" - odpowiada Maria Keller-Hamela z zarządu fundacji "Dzieci Nyczyje". A Grzegorz Południewski z Towarzystwa Rozwoju Rodziny podkreśla: "Na takich zajęciach do niczego się przecież młodych ludzi nie namawia, ale przekazuje pakiet informacji o zdrowiu i higienie". Wiceminister Krystyna Szumilas zapewnia w oficjalnym oświadczeniu, że "MEN będzie respektować zapisane w Konstytucji RP prawo rodziców do zapewnienia swoim dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie z ich przekonaniami" - czytamy w "Dzienniku". Od nowego roku szkolnego zajęcia z wychowania do życia w rodzinie nie będą już częścią wiedzy o społeczeństwie, lecz osobnym przedmiotem. Dzieci nie będą jednak musiały w nich uczestniczyć, jeśli rodzice sobie tego nie życzą.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.