Nie chciałbym, żeby Kościół zachowywał się jak straż pożarna, która gasi wszystkie pożary, tzn. reaguje i wypowiada się w każdej pojawiającej się sprawie. Bo wtedy może się zdarzyć, że kiedy będzie się paliło w pięciu miejscach na raz, to zabraknie nam wozów strażackich albo przestaniemy wierzyć, że się pali - mówił w wywiadzie dla "Polski" abp Kazimierz Nycz.
- Głos Kościoła jest artykułowany. Nie mogę się zgodzić z opinią, że jest go w debacie publicznej zbyt mało - tłumaczył. Metropolita warszawski skomentował też brak wielkich autorytetów, także w Kościele. Zauważył, że na całym świecie trudno znaleźć wielkie postacie, takie jak w latach 60., 70. czy 80., co może oznaczać, że dzisiejsze życie społeczne i polityczne takich osób nie potrzebuje, gdyż mogliby się stać kłopotliwi. - Ludzie tacy jak Charles de Gaulle mogliby mieć wizję Europy daleko głębszą niż zbudowaną na fundamencie gospodarczym i politycznym - zauważył. Zdaniem abpa Nycza istotny jest także fakt, że w Polsce "jesteśmy świetni w burzeniu autorytetów". - - Wychodzimy z założenia, że musi to być autorytet bez skazy, a jeśli takim nie jest, to zdejmujemy go z piedestału. - mówił. A przecież nie ma ludzi bez skazy. Jak tak dalej pójdzie, to za ileś lat młodzi ludzie nie będą się mogli odwołać do żadnych wzorców. - komentował. Czy jesteśmy skazani na sekularyzację? Czy w Polsce katolicy będą mniejszością? - Nic nie jest nikomu dane na zawsze - odpowiadał metropolita warszawski, chociaż zaznaczał, że w Polsce mamy szansę na udane połączenie modernizacji z religijnością. - Jeśli Kościół w Polsce nie zagubi owego bycia z narodem, bez domagania się przywilejów dla siebie, to ma szansę. Niezwykle ważne jest też i to, abyśmy wszyscy potrafili pogłębiać swoją religijność. W grupach, we wspólnotach. Duchowni i świeccy razem - mówił. Nie ma alternatywy: tłumy lub elity - tłumaczył. Zaznaczał, że potrzebujemy pogłębiania tradycyjnego katolicyzmu, taką drogą są grupy i stowarzyszenia, do których należy już w tej chwili od 1,5 do 4 mln osób, zależnie od źródła. - To niemało - mówił. - Ale - dodawał - nie wolno jednak lekceważyć tych zwykłych ludzi, którzy są przy Chrystusie w modlitwie i Eucharystii, choć może nigdy nie dojrzeją do wspólnoty. - Nie ma się czego lękać? - zapytała dziennikarka. - Trzeba sobie i wszystkim nam życzyć tej mocnej nadziei, która wynika z wiary w zmartwychwstanie Chrystusa. Nawet największy krzyż w życiu, który prędzej czy później przychodzi, jest do udźwignięcia jeśli się na niego patrzy w perspektywie zmartwychwstania. - usłyszała w odpowiedzi. O obecności Kościoła w życiu publicznym, jego perspektywach w Polsce, autorytetach i lustracji z abpem Nyczem rozmawiała Anna Gwozdowska.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.