Władze afgańskiej prowincji Kandahar powiadomiły w poniedziałek o aresztowaniu 41 Afgańczyków-członków prywatnej ochrony, zamieszanych w incydent, w którym tego dnia zginął szef policji Kandaharu.
Z informacji podanych wcześniej wynika, że strzelanina wywiązała się między policją afgańską a strażnikami z prywatnej ochrony zatrudnionymi przez Amerykanów.
Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj powiedział, że byli oni zatrudnieni przez siły koalicji międzynarodowej i zażądał od Amerykanów ich wydania. Armia USA oświadczyła, że jej siły nie były zamieszane w ten incydent. Według agencji Reutera potyczka wywiązała się po tym, jak strażnicy weszli do biura prokuratora w Kandaharze i siłą wyprowadzili stamtąd jednego z więźniów. Tożsamości więźnia nie ujawniono, nie wiadomo też, dokąd został zabrany.
W wymianie ognia zginęło także kilku funkcjonariuszy policji - od pięciu do ośmiu, według różnych źródeł.
Kandahar leży na południu Afganistanu i uznawany jest za twierdzę talibów.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.