Pokonała Czeszkę Petrę Kvitovą 6:2, 4:6, 6:3 w finale turnieju masters.
WALLACE WOON /PAP/EPA Radwańska grała z obandażowanym ramieniem Agnieszka Radwańska po raz siódmy startowała w masters. Dwukrotnie - w 2012 roku i w poprzedni sezonie - dotarła do półfinału turnieju nazywanego wcześniej WTA Championships, co było do soboty jej najlepszym osiągnięciem w tych zawodach. Jako pierwsza od sześciu lat awansowała do finału z zaledwie jednym zwycięstwem w grupie. Muguruza zadebiutowała w gronie uczestniczek tej imprezy w singlu.
Dzięki awansowi do finału Radwańska zapewniła sobie premię w wysokości 894 tys. dolarów. Tym samym jej zarobki na korcie w całej karierze przekroczyły 20 milionów USD.
"Nie sądziłam, że zdołam wrócić po pierwszym secie. Nie brakowało wzlotów i upadków. Ale to był świetny mecz - wiele długich wymian, dużo biegania. Jestem bardzo szczęśliwa, że zdołałam wygrać" - zaznaczyła krakowianka, po tym jak pokonała Muguruzę i zapewniła sobie awans do finału.
26-letnia Polka jako pierwsza od 2009 roku awansowała do finału z zaledwie jednym zwycięstwem w grupie. Później dokonała tego także Czeszka Petra Kvitova, która wyeliminowała Rosjankę Marię Szarapową.
"Po porażce w dwóch pierwszych spotkaniach myślałam, że już po mnie. Później trzymałam kciuki za Marię Szarapową, a ona wykonała świetną robotę, pomagając mi awansować do półfinału. Mam nadzieję, że będę w stanie kontynuować dobrą passę" - dodała szósta rakieta świata.
W sobotę wielokrotnie popisywała się efektownymi i urozmaiconymi zagraniami. Jak przyznała podczas konferencji prasowej, momentem przełomowym dla jej występu w Singapurze był tie-break czwartkowego spotkania grupowego z Rumunką Simoną Halep. Przegrywała 1-5, by zapisać na swoim koncie sześć kolejnych punktów, a cały mecz wygrać w dwóch setach.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.