Dziennikarka Dorota Łosiewicz o Anielce i piętnastu innych cudach.
W książce znajdziemy również jej świadectwo.
- Moi bohaterowie zgodzili się opowiedzieć, co ich spotkało, bo czują dług wdzięczności wobec Boga i swoim świadectwem chcą go spłacić. Chcą pokazać innym na własnym przykładzie, że w życiu nie ma przypadków - podkreśla Łosiewicz. - Ktoś kiedyś powiedział, że przypadek jest "ksywką" Ducha Świętego. Tylko ludzie wierzący mogą to dostrzec.
Opowieści bohaterów opatrzone są zdjęciami Marty Dzbeńskiej-Karpińskiej, autorki projektu "Matki mężne czy szalone" - o kobietach, które wbrew zdrowemu rozsądkowi i zaleceniom lekarzy, zaszły w ciążę i urodziły dzieci.
- Kiedy jeździłyśmy z Dorotą do domów naszych bohaterów, okazało się, że są oni zwyczajnymi, niezwykle ciepłymi, życzliwymi ludźmi - mówiła Marta. - Są wśród nich bezrobotni, emeryci, renciści, dziennikarze, wizażystka, położna... Tym, co ich łączy są wiara i modlitwa. W większości przypadków mieliśmy do czynienia najpierw z nawróceniem, a potem dopiero z cudem, który umacniał wiarę. Jestem przekonana, że takie niepojęte Boże interwencje zdarzają się cały czas, ale pozostają ukryte w czterech ścianach, poza okiem kamer. Szkoda, bo żyjemy w czasach, które potrzebują świadectw i świadków.
Jak podkreślił we wstępie do publikacji ks. dr Bogusław Wolański, należy jednak pamiętać, że cuda są łaską i nie możemy od nich uzależniać naszej wiary. Dlatego też Dorota Łosiewicz kończy książkę wierszem ks. Jana Twardowskiego "Żaden anioł nie pomógł", w którym czytamy: "wierzyć to znaczy ufać, kiedy cudów nie ma".
Książka "Cuda nasze powszednie" ukazała się nakładem The Facto.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.