Budżet na 2016 rok nie tylko gwarantuje realizację najbardziej ambitnego programu wsparcia rodzin od lat, ale jest też bezpieczny dla finansów państwa - powiedział minister finansów Paweł Szałamacha, przedstawiając w Sejmie projekt budżetu na 2016 rok.
Szałamacha podkreślił, że zasadniczym programem, który budżet pozwoli sfinansować, jest projekt wypłat 500 złotych na dziecko.
Minister finansów mówił o celach, jakie przyświecały PiS przy przygotowywaniu tego programu. Pierwszy cel, mówił, związany jest z tym, że "polskość jest wartością" dla rządzącego ugrupowania, ale ostatnio "polskość się zwija".
Zdaniem ministra, przyczynia się do tego malejący przyrost naturalny, ostatnio znów ujemny, a także wyjazdy Polaków za granicę. Z kolei dotychczasowe elity polityczne - jak mówił Szałamacha - nie potrafiły udzielić na ten problem właściwej odpowiedzi.
Jednocześnie, podkreślał Szałamacha, Polska według danych OECD jest poniżej średniej, jeśli chodzi o wydatki na rodzinę (średnia wynosi 2,55 proc. PKB, ale w Polsce 1,7 proc. PKB). Tymczasem, jak zaznaczył, "jest korelacja między ta sferą, a dzietnością".
Poza tym, mówił minister, przesłanką przyjęcia programu było stwierdzenie, że zasoby ludności są podstawowym motorem wzrostu gospodarczego.
"Traktujemy ten program jako inwestycję w przyszłość kraju, a nie koszt" - powiedział Szałamacha. "Dlatego wysiłek finansów publicznych, który zostanie w przyszłym roku podjęty, w pełni to uzasadnia" - dodał.
Podczas sejmowej debaty nad projektem ustawy budżetowej na 2016 r. premier Beata Szydło podkreślała, że rząd będzie prowadził inną politykę gospodarczą niż poprzednicy, będzie wspierał polskie rodziny, a nie zagraniczne korporacje. Doprowadzimy do tego, by Polska się szybko rozwijała, polskie rodziny czuły się bezpiecznie, a polski przemysł konkurował na światowych rynkach - powiedziała szefowa rządu. Jak mówiła, projekt budżetu na 2016 r. to "pierwszy krok w tę stronę".
Również minister finansów Paweł Szałamacha podkreślił, że projekt ten nie tylko gwarantuje realizację najbardziej ambitnego od lat programu wsparcia rodzin, ale jest też bezpieczny dla finansów państwa.
Jerzy Żyżyński (PiS) mówił podczas debaty, że każdy budżet roku wyborów jest kompromisem między celami ekipy rządzącej a tym, co pozostawili poprzednicy, dlatego z konieczności jest on bardzo konserwatywny. "Państwo nie tworzy budżetu dla siebie, ale tworzy, by finansować instytucje dostarczające dobra publiczne społeczeństwu" - powiedział. Jego zdaniem obecnie najważniejszym zadaniem jest naprawa systemu podatkowego w Polsce, bo obecnie straty w dochodach podatkowych wynoszą nawet 60 mld zł.
Złożenie wniosku o odrzucenie projektu budżetu na 2016 r. w pierwszym czytaniu zapowiedziała Platforma Obywatelska. "Minister finansów PiS miał szansę stać się beneficjentem odpowiedzialnej, konsekwentnej polityki finansowej PO. Niestety działania odpowiedzialne pan minister zamienił na (...) rozpaczliwe i odczuje te swoje działania już w czerwcu 2016 roku, kiedy będzie konstruował budżet na 2017 rok" - mówiła Izabela Leszczyna (PO).
Podobne argumenty podnosił szef klubu PO Sławomir Neumann. Ocenił, że PiS zepsuło dobry i bezpieczny budżet na 2016 r., przygotowany przez rząd PO; przedstawiło nierealistyczny plan dochodów, który - jego zdaniem - położy się cieniem na finansach publicznych w kolejnych latach i z tych powodów jego partia nie może poprzeć projektu.
Zgłoszenie poprawek do projektu zapowiedziało PSL. Władysław Kosiniak-Kamysz mówił podczas debaty, że dla PSL ważne są finanse publiczne, ale najważniejsze finanse polskich rodzin. Ocenił, że PiS kontynuuje politykę rodzinną poprzedniego rządu i jest to dobry kierunek. Wskazał m.in. na program dofinansowania przedszkoli, budowę żłobków czy program dla seniorów, a na ten cel - jak podkreślił - były zarezerwowane pieniądze w budżecie przygotowanym przez poprzedni rząd.
Zdaniem Kosiniaka-Kamysza Polacy zaufali i uwierzyli PiS w obiecane 500 zł na dziecko, w obniżenie wieku emerytalnego, w podniesienie kwoty wolnej od podatku. "A w budżecie na ten cel nie ma pieniędzy" - zaznaczył.
Wtórował mu przewodniczący klubu Kukiz'15 Paweł Kukiz. Według niego rząd chce kontynuować zadłużanie obecnych i przyszłych pokoleń Polaków. "Dziś każde dziecko rodzi się z długiem 82 tys. zł. Tymczasem przedstawiacie budżet z rekordowym (...) deficytem 55 miliardów" - mówił, zwracając się do przedstawicieli rządu. Założenia w projekcie określił jako "skrajnie niegospodarne i rozrzutne". Stanisław Tyszka (Kukiz'15) poinformował, że jego klub jest za odrzuceniem projektu.
Także lider Nowoczesnej Ryszard Petru wniósł o odrzucenie proponowanego przez rząd budżetu w pierwszym czytaniu. Zwracając się do PiS, mówił, że rządzących nie stać na wyższą kwotę wolną od podatku zapowiadaną w kampanii wyborczej oraz na całoroczny program 500+. Zarzucił PiS, że nie ma pomysłu na Polskę i nie umie liczyć. Petru przekonywał ponadto, że w okresie wzrostu gospodarczego budżet powinien być zbilansowany. Zapowiedział, że Nowoczesna zgłosi taki projekt, który proponuje zbilansowany budżet w cyklu koniunkturalnym.
Projekt ustawy przyszłorocznego budżetu zakłada, że deficyt budżetowy nie przekroczy 54,7 mld zł; wzrost PKB wyniesie 3,8 proc.; średnioroczna inflacja - 1,7 proc.; a deficyt sektora finansów publicznych spadnie do 2,8 proc. PKB. Szef resortu finansów zapewnił, że zaplanowany wzrost PKB nie jest zagrożony, należy też oczekiwać dalszego spadku bezrobocia.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.