To historia podwójnie walentynkowa. Wielkiej miłości małżeńskiej i ukochania ojczyzny. Poznajcie Zbigniewa Lazarowicza, żołnierza AK i wiernego małżonka.
Cały czas pod górkę
- Materialnie było bardzo ciężko, w końcu lata powojenne. Urodził się pierwszy syn i na nasze nieszczęście ciężko chorował. Przeszedł paraliż. Myśleliśmy, że go stracimy - opowiada z poruszeniem matka.
Podjęli leczenie prywatne co w „głębokiej” komunie okazało się zadaniem niesamowicie trudnym. Wówczas znajomi księża podpowiedzieli im, żeby napisali list do o. Pio z prośbą o ratunek dziecka. Jeszcze wtedy święty żył.
- Proszę sobie wyobrazić, że odpisał po włosku na obrazku: „Modlę się w twojej intencji”. Głęboko wierzę, że to dzięki jego wstawiennictwu syn dzisiaj żyje, ma 64 lata i funkcjonuje bardzo dobrze. Czuje pozostałości choroby, ale pracuje, jest bardzo inteligentny - wzrusza się Halina.
Trudne czasy w dodatku z niewygodną przeszłością Zbigniewa dawały się we znaki, ale miłość między dwojgiem, jakby wprost proporcjonalnie do trudności, kwitła. - W pierwszych latach żyliśmy z… mojego zbierania grzybów w park Szczytnickim. Tam kiedyś była duża grzybnia, bo nie sprzątano tego terenu. Co się udało zebrać, to przekupki sprzedawały na pl. Grunwaldzkim - opowiada mężczyzna. - Dzieci nasze wiedzą, że nie bogactwo, lecz bieda nas połączyła - uzupełnia.
Oboje pamiętają swoje wesele, które urządzali w mieszkanku. - Robiliśmy wino z kaszy jaglanej i wszystkim smakowało. Nie stać nas było na wielką uroczystość, ale cos tam tańczyliśmy, cieszyliśmy się sobą - uśmiecha się Halina
Źródło siły - wiara
Otwarcie przyznają, że dzięki głębokiej wierze w Boga i wzajemnym oddaniu udało się zbudować tak silny związek. - Dzisiaj ludzie się „sprawdzają” przed ślubem i krzywdą w ten sposób. Dają się nabrać naiwnej propagandzie, że trzeba się wypróbować, posmakować, żeby wiedzieć czy później będzie ok. Nic bardziej mylnego - tłumaczy doświadczona żona. Mąż od razu dodaje: - Mieliśmy twarde zasady moralne. Powściągliwość w narzeczeństwie umacnia przyszłe małżeństwo. Wiemy to po sobie - mówi Zbigniew
Lazarowicze stali się żywym dowodem na to, że coraz popularniejsze teorie seksualnego sprawdzania się, wspólnego mieszkania przed ślubem w celu głębszego poznania nie mają sensu i są tworzone bezpodstawnie. - Kobieta musi się szanować, jeśli chce być szanowana przez mężczyzn. Skarbu czystości trzeba wspólnie pilnować - wyjaśnia Halina.
Pocałunek z klasą
Trudności i troski nie odeszły wraz z odejściem stalinizmu. Totalitarny system trwał i choć odwilże dawały wytchnienie, przyszedł czas stanu wojennego. Wówczas nie tylko ojciec, ale i najmłodszy syn za działalność opozycyjną zostali internowani. Pani Halina przechodziła stałe rewizje ubeków w mieszkaniu. - W piwnicy syn miał tyle pochowanych nielegalnych papierów, że jak się otwierało drzwi, to same wylatywały. Mówiłam, żeby je wynieść, ale ich ciągle przybywało - uśmiecha się kobieta. Pamięta zabawną z dzisiejszej perspektywy historię. Wtedy raczej niebezpieczną:
- Pewnego razu przyszli i chcieli przeszukać piwnicę. Mówią do męża: „Pewnie macie towarzyszu dwie piwnice”. I mieli rację. Ale przy drugich drzwiach dopisałam wcześniej do zera ogonek i zamiast liczby 20, czyli numer naszego mieszkania, widniało 29. Oni stali pod tą piwnicą pełną nielegalnych papierów i nie weszli, bo się nie zorientowali! Myśleli, że to kogoś innego. Dorobiony ogonek nas uratował - opowiada po latach, ale z wielkimi emocjami małżonka.
Bieda i trudności ich wzmacniały, bo przez wszystko przechodzili razem. Gorliwie przekazywali dzieciom wiarę. Uczyli pacierzy, prawd z katechizmu, a potem swoją postawą dawali im doskonały przykład. Do dzisiaj rozmawiają z dziećmi na temat spraw religijnych, zwracają uwagę. Może nie zawsze jest kolorowo, ale swój obowiązek rodzicielski wykonali i do końca swoich dni będą wykonywać. Sami pilnują codziennej modlitwy, rano i wieczorem, często odmawiają różaniec.
- Nawet nie chciałam nigdy mówić dzieciom, bo pewnie by się śmiały, ale… podczas zaręczyn Zbyszek tylko pocałował mnie w rękę. Żadnego nawet buziaka w usta. (śmiech). A dzisiaj jak jest? - pyta retorycznie Halina Lazarowicz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kraje V4, gdy występowały wspólnie, zawsze odnosiły sukces w UE.
Zdaniem gazety władca Kremla obawia się także zamachu stanu.
To kontynuacja procesu pokojowego po samorozwiązaniu Partii Pracujących Kurdystanu
Liczba rannych wzrosła do 29, (jest wśród nich) sześcioro dzieci.
Zaatakowano regiony chersoński, doniecki i dniepropietrowski.