28-letni mężczyzna usłyszał zarzut wywołania fałszywego alarmu na lotnisku w podwarszawskim Modlinie. Grozić mu za to może nawet do ośmiu lat więzienia - poinformowała PAP szefowa prokuratury rejonowej w Nowym Dworze Maz. Emilia Krystek.
"Został mu przedstawiony zarzut. Podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu, skorzystał też z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Nie okazał skruchy" - poinformowała prokurator. Jak dodała, mężczyzna w chwili zatrzymania był pijany, miał ponad 2 promile alkoholu.
Prokuratura zdecydowała o skierowaniu do sądu wniosku o aresztowanie mężczyzny na trzy miesiące. Krystek wyjaśniła, że uzasadnia to m.in. wysoka kara, która mu grozi, jak również fakt, że nie chce współpracować z organami ścigania i istnieje obawa matactwa.
Krystek dodała, że mężczyzna może też być pociągnięty do odpowiedzialności cywilnej, czyli do pokrycia kosztów zarówno przewoźnika, portu lotniczego, jak i prywatnych osób, które w jakiś sposób ucierpiały z powodu alarmu. Jak dodała, zwrotu kosztów można się domagać m.in. na drodze cywilnej po zakończeniu postępowania karnego (po prawomocnym wyroku - PAP).
Prokurator wskazała, że wytypowanie 28-latka było możliwe dzięki zgromadzonemu materiałowi, w tym przesłuchaniu 20 innych, zatrzymanych w tej sprawie osób.
W niedzielę ok. godz. 21 Straż Graniczna została poinformowana o bombie na modlińskim lotnisku. Służby potraktowały sprawę bardzo poważnie, ewakuowano nie tylko ludzi znajdujących się w terminalu, ale też w samolotach - w sumie ok. 800 osób; cztery loty przekierowano na lotnisko w Warszawie. Po sprawdzeniu lotniska okazało się, że bomby nie ma.
Funkcjonariusze ustalili numer telefonu, z którego dzwoniono z informacją o bombie. Okazało się, że telefonowano z miejscowości Pomiechówek. Na miejscu okazało sę, że w jednym z domów trwa tam impreza urodzinowa, było na niej w sumie 21 osób. Ponieważ nikt nie chciał się przyznać, ani powiedzieć, kto jest sprawcą alarmu, zatrzymano - decyzją prokuratora - wszystkich.
Krystek powiedziała, że podejrzany był wcześniej notowany za narkotyki. Z informacją o bombie dzwonił z własnego telefonu komórkowego.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.