Około sześciu milionów ludzi umrze w przyszłym roku na skutek palenia tytoniu - wynika z opublikowanego we wtorek w Dublinie raportu "Tobacco Atlas" Amerykańskiego Stowarzyszenia na rzecz Badań nad Rakiem oraz Światowej Fundacji ds. Walki z Chorobami Płuc (WLF).
"Palenie tytoniu to przyczyna co dziesiątego zgonu na całym świecie" - czytamy w raporcie. Jeśli obecna tendencja się utrzyma, do 2020 roku liczba zgonów spowodowanych paleniem tytoniu wzrośnie do 7 mln rocznie, a do 2030 roku przekroczy 8 mln. Autorzy badania ostrzegają, że "jeśli nie zostaną powzięte skuteczne działania zniechęcające młodych ludzi do palenia, w XXI wieku tytoń zabije miliard ludzi".
"Tobacco Atlas" przypomina, że od 33 do 50 proc. wszystkich palących umiera z powodu nałogu. Średnio palacz żyje krócej o 15 lat. Przyczyny śmierci wśród palaczy to przede wszystkim rak (jedna trzecia wszystkich zgonów), choroby serca i odma płuc.
Jak wynika z raportu, na całym świecie pali miliard mężczyzn - 35 proc. wszystkich mężczyzn w krajach rozwiniętych i 50 proc. w krajach rozwijających się. Wśród kobiet jest to 250 mln - odpowiednio 22 i 9 proc. wszystkich kobiet. Z raportu wynika również, że przez ostatnich 40 lat liczba palaczy spadła w bogatych krajach, takich jak USA, Wielka Brytania czy Japonia, jednak odwrotne zjawisko da się zaobserwować w wielu krajach rozwijających się.
W ścisłej czołówce niechlubnego zestawienia znalazły się Chiny, gdzie 60 proc. męskiej części populacji to palacze. To ponad 311 mln osób - więcej niż liczba mieszkańców USA. Państwo Środka przoduje też w produkcji papierosów.
Autorzy raportu szacują, że skutki palenia tytoniu - koszty leczenia, zmniejszona wydajność palaczy, zanieczyszczenie środowiska - kosztują światową gospodarkę 500 mld USD rocznie i zmniejszają PKB jednego kraju nawet o 3,6 proc.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.