Szpital ubezpłodnił kobietę, gdyż kolejny poród byłby zagrożeniem. Decyzję podjęto bez jej wiedzy i zgody – pisze Gazeta Wyborcza
O Wiolettcie Woźny i dziecku, które odebrano jej po porodzie z powodu „bałaganu w domu” głośno jest od kilku tygodni. Przeciw decyzji sądu protestuje rzecznik praw dziecka, proboszcz, sołtys i sąsiedzi. Obecnie toczy się sprawa o odebranie praw rodzicielskich, ostatnio sąd apelacyjny podtrzymał decyzję.
Dzisiejsza Gazeta Wyborcza donosi, że w czasie cesarskiego cięcia kobietę ubezpłodniono. Lekarka – ordynator oddziału – mówi, że macica była uszkodzona i kolejna ciąża mogłaby być zagrożeniem dla życia. „Poród był trudny. Kosztował mnie dużo zdrowia. Byłam szczęśliwa, że matka ośmiorga dzieci żyje, jest cała i zdrowa” – mówi gazecie.
Polskie prawo dopuszcza sterylizację tylko w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia – zauważa „Gazeta”. Takiej sytuacji nie było. Sprawą zajmie się rzecznik praw obywatelskich.
„Naruszono godność tej kobiety. Decyzja o sterylizacji mogła mieć związek z jej statusem społecznym.” – komentuje dla „Gazety” prof. Wiktor Osiatyński.
Od Redakcji
Decyzja lekarza jest skandaliczna, a tłumaczenie przekracza wszelkie granice. Fakt, że Pani Doktor „chciała dobrze” i „była szczęśliwa” nie usprawiedliwia okaleczania pacjenta, jeśli nie ma takiej konieczności.
Zdarza się, że decyzje o rozszerzeniu zabiegu podejmuje się śródoperacyjnie. Taka sytuacja zdarza się bardzo często w onkologii. Tyle, że jeśli chirurg przewiduje, że zakres operacji będzie zależał od tego, co zobaczy w środku, ma obowiązek uprzedzić pacjenta o wszelkich możliwościach i uzyskać jego zgodę na wszelkie opcje. Samodzielnie może podjąć decyzję tylko wówczas, gdy nie ma innej możliwości ratowania życia (np. dochodzi do krwotoku).
Dla tej decyzji nie ma usprawiedliwienia.
Joanna Kociszewska, lek. med.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.