We wtorek w całej UE wchodzi w życie nowe rozporządzenie przewidujące stopniowe wycofywanie z rynku tradycyjnych, energochłonnych żarówek oraz halogenowych starego typu. Na pierwszy ogień idą tradycyjne wolframowe żarówki: od 1 września sklepy nie mogą już zamawiać żarówek mlecznych oraz czystych o mocy 100-watów. Mogą jednak wyprzedać posiadane zapasy.
Takie żarówki - przekonują ich przeciwnicy - marnują aż 90 proc. zużywanego prądu na emisję niepotrzebnego ciepła, a na produkcję światła wykorzystują zaledwie 10 proc. W dalszej kolejności, od 1 września 2010 r., zakaz wprowadzania do sprzedaży obejmie także tradycyjne wolframowe żarówki 75-watowe, w 2011 r. żarówki 60-watowe, a 1 września 2012 r. - żarówki 40- i 25-watowe. Najmniej wydajne halogeny (klasy C) mają być wycofane w roku 2016.
"Trzeba rozwiać nieporozumienie, że wszystkie żarówki 100-watowe zostaną wycofane ze sklepów 1 września. Nie zostaną. Sklepy nie będą mogły już ich zamawiać, ale będą mogły wyprzedać posiadane zapasy. To powinno potrwać kilka miesięcy" - tłumaczył w poniedziałek ekspert Komisji Europejskiej Andreas Toth.
Eksperci KE próbowali rozwiać też inne "mity i kłamstwa" dotyczące unijnego rozporządzenia, jak np. to, że wszystkie żarówki energooszczędne dają zimne i nieprzyjemne światło. "To nieprawda, że ekwiwalentem dla tradycyjnych żarówek będą jedynie kompaktowe świetlówki fluorescencyjne" - przekonywał ekspert. Konsumenci będą mogli kupować też "ulepszone" żarówki wolframowe (także w kształcie bańki) z halogenową technologią, których światło jest tej samej jakości co tradycyjnych żarówek.
Unijne rozporządzenie przewiduje ponadto, że na opakowaniu sprzedawanych w UE żarówek musi być wskazana informacja nie tylko o tym, ile dana żarówka zużywa energii i jak długi jest żywot, ale też czy jest rekomendowana do pracy (światło zimne) czy wypoczynku (ciepłe).
Inne żarówki powinno się kupować do miejsca, gdzie często włącza się i wyłącza światło, a inne tam, gdzie światła używa się raz-dwa razy dziennie. Do tych pierwszych miejsc eksperci odradzali dość powoli rozgrzewające się kompaktowe świetlówki, a polecali "ulepszone" żarówki halogenowe.
Nowoczesne źródła światła (oświetlenie halogenowe, fluorescencyjne, diodowe...), które mają stopniowo zastąpić tradycyjne żarówki wolframowe, są kilka, a czasami kilkanaście razy bardziej wydajne, zużywając mniej prądu.
Najbardziej polecane są żarówki diodowe. Mają wydajność zbliżoną do kompaktowych świetlówek fluorescencyjnych, jednakże nie zawierają rtęci i "żyją" jeszcze dłużej. Takie żarówki do domowego użytku są jednak dopiero we wstępnej fazie komercjalizacji.
KE wierzy, że to do nich należy przyszłość. Mają typowy gwint, typową przezroczystą bańkę - okrągłą lub podłużną, jak w żarówkach kandelabrowych, ale zamiast wolframowych włókien zainstalowano w nich świecące diody LED w postaci żółtawych pasm. Po włączeniu diody emitują światło o temperaturze barwowej 2500 stopni Kelvina, co odpowiada żółtawemu światłu zwykłej żarówki. Jednak diodowa żarówka jest 9 razy oszczędniejsza, a jej trwałość szacuje się na 20 000 godzin.
Komisja Europejska oszacowała w poniedziałek, że w efekcie nowego rozporządzenia, po całkowitej rezygnacji z energochłonnych żarówek około 2020 roku, UE zaoszczędzi rocznie około 12,5 proc. zużywanej dziś elektryczności. Odpowiada to zużyciu energii elektrycznej 11 mln gospodarstw domowych. W zależności od specyfiki każde z nich może zaoszczędzić 25-50 euro rocznie. W skali całej UE oznacza to 5-10 mld euro rocznie.
Odejście od tradycyjnych żarówek jest elementem unijnej strategii wzrostu efektywności energetycznej i szerzej - walki ze zmianami klimatycznymi. KE przekonuje, że pozwoli ograniczyć emisje CO2 o 15 mln ton rocznie.
UE zobowiązała się, że do 2020 roku o 20 proc. zmniejszy zużycie energii. Dzięki temu zbliży się do realizacji głównego celu pakietu klimatyczno-energetycznego, czyli redukcji emisji CO2 o 20 proc.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.