Mieszkańcy Timoru Wschodniego obchodzili 30 sierpnia 10. rocznicę referendum, które zaowocowało upragnioną niepodległością. Azjatycki kraj, jedno z najbiedniejszych miejsc na kuli ziemskiej, zmaga się z wieloma trudnościami w każdej dziedzinie życia. Dużą rolę w tej walce o przetrwanie odgrywa Kościół katolicki.
Wyspa była pod okupacją indonezyjską od 1975 r. Szacuje się, że śmierć poniosło w tamtym okresie 180 tys. Timorczyków. W walkach i protestach w 1999 r. zginęło ponad 1000 osób. Niepodległy kraj zmaga się teraz z odbudową zniszczeń wojennych oraz pozostałościami reliktów kolonialnych, gdy wyspę eksploatowali Portugalczycy. Władze chcą sprostać też oczekiwaniom młodych pokoleń, które wracając z emigracji, oprócz wywalczonej niepodległości, pragnęłyby w krótkim czasie dokonać skoku cywilizacyjnego i żyć dostatnio.
Ponad 30 proc. Timorczyków to analfabeci. Prawie połowa mieszkańców jest bezrobotna. Na wyspie nie ma prawie przemysłu. Głównymi dochodami budżetu są środki pochodzące ze sprzedaży ropy naftowej i gazu. Z funduszu zwanego „naftowym” przeprowadzane są wszystkie inwestycje na wyspie. Ze względu na niewyobrażalne zniszczenia wojenne konieczna jest odbudowa dróg, zaplecza sanitarnego i edukacyjnego. Timor jest samowystarczalny jeśli chodzi o wyżywienie. Na wyspie są też plantacje kawy, które dają spore dochody budżetowe.
Ponad 90 proc. mieszkańców Timoru Wschodniego to katolicy. Na wyspie pracuje 160 księży. Do kapłaństwa przygotowuje się 250 kandydatów, choć stu z nich uczy się dopiero w niższych seminariach duchownych. Kościół prowadzi imponującą ilość dzieł edukacyjnych. Prawie 200 katolickich placówek tworzy zorganizowaną sieć od przedszkoli po szkoły średnie. Natomiast 60 dzieł miłosierdzia opiekuje się sierotami wojennymi, chorymi na trąd oraz prowadzi szpitale i przychodnie. Kościół ma też duże zasługi w stabilizacji sytuacji społecznej.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.