Pakistańskie wojska prowadzące ofensywę przeciwko talibom w południowym Waziristanie zajęły znajdujące się w pobliżu ważnej bazy rebeliantów miasto Kotkai, jedno z kluczowych w regionie - poinformowały we wtorek władze.
Według pakistańskiej armii, w prowadzonych od niedzieli walkach zginęło dziewięciu żołnierzy i 78 bojowników.
Piechota wspierana przez lotnictwo i artylerię weszła do Kotkai w poniedziałek wieczorem.
"Nasze siły przeprowadziły operację oczyszczania miasta z bojowników. Przejęto pozostawioną przez nich broń i domowej produkcji materiały wybuchowe" - oświadczył przedstawiciel pakistańskiego wywiadu.
Z Kotkai pochodzi Qari Hussain Mehsud - wysoki rangą talibski dowódca znany jako "mentor zamachowców-samobójców". Jest ono również bramą do kryjówek bojowników w regionie Sararogha.
Wojskowi i analitycy twierdzą, że pakistańskie siły napotkały mniejszy opór niż się spodziewano. Żołnierze zbliżają się jednak do kryjówek talibów w porośniętych lasem górach, gdzie prawdopodobnie dojdzie do cięższych stać.
Około 28 tys. żołnierzy prowadzi ofensywę przeciwko 10-tysięcznym głównym siłom talibów, wśród których jest również około tysiąca Uzbeków i pochodzący z krajów arabskich członkowie Al-Kaidy.
Bojownicy od lat przygotowują w regionie bunkry i umocnienia. Armia otoczyła cały obszar, na którym przebywają islamiści i prowadzi ataki z północy, południowego-zachodu i południowego-wschodu.
Na obszar objęty walkami nie wpuszczani są zagraniczni dziennikarze. Jest tam również niebezpiecznie dla pakistańskich reporterów. Wielu z nich, reprezentujących nawet lokalne media opuściło region.
Z południowego Waziristanu uciekło też ponad 100 tys. cywilów. Zdaniem wojskowych ofensywa może spowodować w ciągu najbliższych tygodni ucieczkę nawet 200 tys. ludzi.
Pakistańska armia przeprowadziła ofensywę w południowym Waziristanie w 2004 roku, jednak wówczas poniosła ciężkie straty i musiała zawrzeć porozumienia pokojowe. Tym razem jednak rząd i generałowie są zgodni, iż nadszedł czas, aby rozwiązać problem pakistańskich talibów.
W poniedziałek agencja AP poinformowała, że armia zawarła porozumienie z dwoma wpływowymi antyamerykańskimi przywódcami plemiennymi, którzy zobowiązali się nie przyłączać do walk z wojskami rządowymi. Zgodnie z zawartą trzy tygodnie temu umową Maulvi Nazir i Hafiz Gul Bahadur, którzy opuścili szeregi talibów, nie będą angażowali się w trwające w Waziristanie walki. Pozwolą też armii przejść przez kontrolowane przez nich ziemie, co da możliwość otworzenia dodatkowych frontów. W zamian armia nie będzie prowadziła tam bombardowań i patroli.
Oczekuje się, że obecna ofensywa potrwa około dwóch miesięcy. W całym kraju siły bezpieczeństwa są w podwyższonej gotowości na wypadek ataków odwetowych ze strony talibów.
Na podjęcie radykalnej akcji wojskowej nalegały Stany Zjednoczone, które obawiają się destabilizacji posiadającego broń nuklearną Pakistanu. Tamtejsi zwolennicy dżihadu zmierzają do obalenia popieranego przez USA rządu w Islamabadzie, stanowią też poważne wsparcie dla rebeliantów w Afganistanie.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.