Ferdinando De Giorgi został trenerem polskich siatkarzy. We wtorek obradujący w Warszawie zarząd PZPS jednomyślnie przyjął kandydaturę Włocha. 55-letni szkoleniowiec po raz pierwszy w karierze będzie prowadzić drużynę narodową.
Pierwszym poważnym sprawdzianem będą przyszłoroczne mistrzostwa Europy, które w dniach 23 sierpnia - 3 września odbędą się w Polsce.
Związek poszukiwanie trenera rozpoczął po igrzyskach w Rio de Janeiro, gdzie biało-czerwoni odpadli w ćwierćfinale. De Giorgi zastąpi Stephane'a Antigę, który od maja poprowadzi Kanadyjczyków. Pod wodzą Francuza Polacy wywalczyli w 2014 roku mistrzostwo świata.
PZPS ogłosił konkurs i czekał na zgłoszenia. Chęć objęcia kadry deklarowało 16 szkoleniowców. Związek postawił jednak kilka warunków, w tym m.in. stworzenie polskiego sztabu i zakaz pracy w klubie. W finałowej trójce znaleźli się De Giorgi, Bułgar Radostin Stojczew i Włoch Mauro Berruto.
Ostatecznie komisja ds. wyboru trenera, której przewodniczącym był prezes związku Jacek Kasprzyk, a zasiadali w niej także m.in. Paweł Papke i Włodzimierz Sadalski, zarekomendowała zarządowi De Giorgiego.
Włoch obecnie pracuje w Zaksie Kędzierzyn-Koźle, a do Polski ściągnął go w 2015 roku Sebastian Świderski. Obecny prezes klubu doskonale go znał, ponieważ był jego podopiecznym, gdy sam grał w Lube Banca Marche Macerata. Nowy kontrakt pozwala de Giorgiemu na prowadzenie ekipy mistrza Polski do końca sezonu. Później ma się zająć już wyłącznie pracą z reprezentacją.
Na czwartek zaplanowana jest pierwsza konferencja prasowa z nowym szkoleniowcem.
Popularny "Fefe" był niegdyś świetnym rozgrywającym. W reprezentacji rozegrał 330 spotkań, a po raz ostatni w narodowych barwach wystąpił w 2002 roku. Mierzący zaledwie 178 cm wzrostu De Giorgi był zawsze waleczny i niezwykle błyskotliwy. Koledzy z drużyny wypowiadali się bardzo dobrze na jego temat, a on sam nigdy nie bał się podejmowania trudnych decyzji i brania odpowiedzialności na swoje barki.
Od wybuchowych Włochów znacznie się różni. Już jako zawodnik bardziej uspokajał, aniżeli buntował. Tak samo zachowuje się w roli szkoleniowca. Przy linii bocznej opanowany, spokojny. Nie krzyczy, woli coś narysować, przekazać parę uwag, dać wskazówkę. Jak sam jednak przyznaje - taki jest w trakcie spotkań. Całkowicie inaczej zachowuje się na treningach.
"Ważne jest, by dostosować się do sytuacji. Wychodzę z założenia, że mecz to moment, kiedy swoim zachowaniem muszę jak najbardziej pomóc zawodnikom. Muszę być więc skupiony i nie okazywać złości czy innych emocji. Ale - muszę przyznać - poza meczami, np. podczas treningów, wygląda to już inaczej" - mówił w wywiadzie dla PAP.
Pracę szkoleniowca De Giorgi rozpoczął w 2000 roku, był wówczas jeszcze czynnym siatkarzem. Grał wyłącznie we Włoszech i tam też zaczynał swoją trenerską przygodę. Najpierw objął Piemonte Volley, czyli klub, w którym sam występował. Był tam dwa lata, zdobył Puchar Challenge, Puchar i Superpuchar Włoch, a następnie przeniósł się do bardziej utytułowanej Perugii Volley, ale sukcesów w tym okresie nie odniósł.
Kolejnym przystankiem była Lube Banca Marche Macerata, gdzie spędził pięc lat (2005-10). W tym okresie miał pod swoimi skrzydłami m.in. Sebastiana Świderskiego, swojego obecnego... szefa w Zaksie. To był bardzo dobry czas dla De Giorgiego. W swoim życiorysie może wpisać mistrzostwo, po dwa Puchary i Superpuchary Włoch oraz Puchar Challenge.
W 2011 zaczął pracę w Energy Resources San Giustino, ale spędził tam tylko sezon, by przyjąć bardzo dobrą ofertę z Rosji. Zespół Fakieł Nowy Urengoj nie osiągnął jednak większych sukcesów pod wodzą włoskiego szkoleniowca, więc de Giorgi postanowił wrócić do kraju. Znalazł pracę w Tonno Callipo Vibo Valentia i wówczas zadzwonił do niego telefon z Kędzierzyna-Koźla.
Świderski, który wówczas prowadził Zaksę, ściągnął swojego byłego trenera do siebie. Ufał mu, znał metody szkoleniowe, wiedział, że jest w stanie osiagnąć z polskimi zawodnikami sukces. Nie pomylił się. Pod wodzą De Giorgiego ZAKSA sięgnęła po tytuł mistrza Polski, po raz pierwszy od 13 lat.
Eksperci byli zachwyceni grą zespołu i chwalili podejście Włocha do poszczególnych siatkarzy. Niektórzy są jednak sceptycznie nastawieni do jego umiejętności prowadzenia reprezentacji. Tego ocenić nie można, ponieważ De Giorgi nigdy jeszcze z narodową kadrą nie pracował. Jak jednak twierdzą - to jego jedyny mankament.
Zresztą De Giorgi już raz kandydatem do objęcia stanowiska selekcjonera biało-czerwonych był. W 2011 roku przegrał jednak rywalizację z Andreą Anastasim. Obaj doskonale się znają. Grali razem w reprezentacji Włoch i w latach 90. XX wieku wygrali wszystko, poza olimpijskim złotem.
Atutem Włocha jest na pewno znajomość PlusLigi. Na co dzień przecież analizuje rywali Zaksy i doskonale zna zawodników. To ma mu ułatwić budowanie biało-czerwonego zespołu. Czasu nie ma zbyt wiele, bo w związku oczekują medalu już jesienią, kiedy w Polsce rozegrane zostaną mistrzostwa Europy.
Kontrakt podpisał na cztery lata, czyli do igrzysk w Tokio. De Giorgi jest drugim Włochem w historii (po Anastasim), który objął reprezentację Polski oraz piątym obcokrajowcem na tym stanowisku. Zastąpił on Francuza Stephane'a Antigę, który z drużyną w 2014 roku wywalczył pierwsze od 40 lat mistrzostwo świata.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.