Egipskie MSW otrzymało potwierdzenie z ambasady Egiptu w Paryżu, że uzbrojony w maczetę mężczyzna, który w piątek rano chciał wejść do paryskiego Luwru i został postrzelony przez francuskich żołnierzy, jest Egipcjaninem - podały egipskie źródła bezpieczeństwa.
Dwa źródła w egipskich służbach bezpieczeństwa, które zastrzegły sobie anonimowość, powiadomiły agencję Reutera, że czekają na kolejne informacje, zanim rozpoczną śledztwo w tej sprawie. Więcej szczegółów nie podano. Według źródeł związanych ze śledztwem prowadzonym w Paryżu mężczyzna jest Egipcjaninem i przybył do Francji pod koniec stycznia tego roku.
Dziennik "Le Figaro" na swej stronie internetowej poinformował, że napastnik legalnie przyjechał do Francji 26 stycznia z Dubaju, gdzie złożył wniosek o wizę turystyczną, by móc wjechać do strefy Schengen. Z analizy danych ze znalezionego w jego torbie telefonu komórkowego i wizy wynika, że mężczyzna ten urodził się w 1988 roku w Egipcie. Na portalu francuskiego kanału telewizyjnego o profilu informacyjnym LCI podano z kolei, że chodzi o 29-letniego Egipcjanina Abdallaha E-H.. Jego wniosek o wizę złożony w Dubaju na jesieni 2016 r. został zaakceptowany przez władze Francji.
Na wieczornej konferencji prasowej prokurator Paryża Francois Molins oświadczył, że interwencja żołnierzy w Luwrze zapobiegła atakowi terrorystycznemu ze strony bardzo zdeterminowanego napastnika. Dodał też, że napastnikiem był najpewniej 29-letni Egipcjanin, choć zastrzegł, że tożsamości mężczyzny jeszcze formalnie nie potwierdzono. Sprecyzował, że mężczyzna był mieszkańcem Zjednoczonych Emiratów Arabskich, przybył do Paryża na podstawie wizy turystycznej 26 stycznie br., a dwa dni później w sklepie z bronią we francuskiej stolicy kupił dwie maczety. Molins dodał, że napastnik jest obecnie w stanie zagrażającym jego życiu.
Według paryskiej policji około godz. 10 napastnik uzbrojony w co najmniej jedną maczetę ruszył w kierunku czteroosobowego patrolu w pobliżu Luwru. Mężczyzna wykrzykiwał groźby i krzyczał "Allahu akbar". Żołnierz oddał do niego pięć strzałów. Napastnik został poważnie ranny w brzuch. Mężczyzna zaatakował, kiedy nie pozwolono mu wejść z bagażem do kompleksu handlowego pod Luwrem.
Prokurator Molins powiedział, że szybka reakcja francuskich żołnierzy położyła kres "atakowi terrorystycznemu w jednym z najbardziej znanych miejsc turystycznych w Paryżu. Jak zaznaczył, "wszystko wskazuje, że napastnik był bardzo zdeterminowany".
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.