30 lat temu zmarł ks. Bronisław Bozowski, przyjaciel grzeszników, których fotografie przechowywał nad łóżkiem. I kazał włożyć je do swojej trumny.
Odprawił Mszę św. za duszę Breżniewa, kazał modlić się za zabójcę ks. Jerzego i za Urbana. Mawiał, że kto znalazł Chrystusa, ten nie musi się niczego obawiać: ani diabła, ani komunizmu, ani nawet teściowej.
Ściany jego pokoju obwieszone były setkami fotografii tych, których doprowadził do Boga. Nie zapomniał o nich po śmierci, pisząc w testamencie: "Fotografie włóżcie mi do trumny, którą moja dusza pokutująca będzie czasem chyba nawiedzać i rozważać grzechy zaniedbania wobec tych, niby tak serdecznych kochanych, popełnione...".
A było ich mnóstwo. Do domku przy ogrodzie wizytek, tuż obok mieszkania ks. Jana Twardowskiego pukali wszyscy życiowo wykolejeni. Ks. Bronek niczym się nie gorszył i niczemu nie dziwił. Zyskał sobie przydomek "duszpasterz chuliganów". Ale duszpasterską opieką otaczał także ludzi innych wyznań i ateistów. Wśród pięciu tysięcy przyjaciół byli ludzie wielcy i mali, osoby konsekrowane i chuligani z Pragi. Wszystkich jednako kochał.
"Ja do końca życia będę miał wyrzuty sumienia, że dwukrotnie - raz będąc chory, a drugi raz będąc w złym humorze - nie przyjąłem dobijającego się hipisa. Tylko krzyknąłem: «Przyjdź, Jurku, jutro» ale on nie przyszedł, nie dlatego, że się obraził, lecz dlatego, że już jutra nie dożył - mówił w jednym z wywiadów.
Na rozmowę i spowiedź do ks. Bronka ustawiały się kolejki: nie tylko narkomanów, pijaków i "synaczków marnotrawnych". Brał adresy i numery telefonów, aby móc z nimi utrzymać kontakt, zapewnić o obecności, podtrzymać na duchu i zmotywować do dalszej pracy. A oni jeszcze długo po jego śmierci kołatali do jego drzwi. "Księże Bozowski patronie przyjaźni/ z nosem swym i uśmiechem ukryłeś się w niebie/ ktoś dzwoni długo stuka/ znów pyta o Ciebie" - pisał ks. Twardowski do zmarłego przyjaciela.
"Spotykałem ich na zasadzie przypadku, jak ja to nazywam, «reżyserii» Pana Boga. Później kiedy już byłem dosyć znany wśród tej chuliganerii z nietypowego jak na starszego księdza podejścia, przychodzili do mnie całymi «stadami»" - wspominał.
Ksiądz Bronisław urodził się 12 maja 1908 r. w Warszawie. Miał 8 lat, gdy zmarła mu matka. Uczył się w warszawskich gimnazjach Batorego i Mickiewicza, które ukończył w 1926 roku. Od razu wstąpił do Seminarium Duchownego w Warszawie. Święcenia kapłańskie otrzymał 7 lutego 1931 r. Po ukończeniu seminarium studiował prawo kanoniczne na Uniwersytecie Warszawskim. Pierwsze kroki jako ksiądz stawiał w Rabce i Zakopanem. II wojnę światową przeżył we Francji jako kapelan Czerwonego Krzyża, duszpasterz polskiego liceum w Villard, oraz francuskiej Ecole de Roches i Sacre Coeur. Po wojnie przebywał we Francji do 1947 roku pracując wśród Polonii. Po powrocie do kraju, przez rok mieszkał u nazaretanek w Rabce, a potem w Warszawie. Krótko pracował przy kościele Najświętszego Zbawiciela, a potem do końca życia był rezydentem przy kościele wizytek przy Krakowskim Przedmieściu. Mieszkał bądź w oficynie u wizytek, bądź u urszulanek przy ul. Wiślanej, czy w domu Instytutu Terezjańskiego w Świdrze.
W swoim duszpasterstwie nie ograniczał się jedynie do katolików, otwierał swoje serce również na heretyków oraz ludzi niewierzących. W czasie stanu wojennego chodził do ZOMO-wców z herbatą. I żył w skrajnym ubóstwie. Otrzymane pieniądze i przedmioty rozdawał innym. Także swoją odzież. Znakiem rozpoznawczym ks. Bronka była cerowana stara sutanna.
Ks. Bronisław Bozowski zasłynął ze sprawowania Mszy św. u wizytek. Kazania trwały blisko godzinę. Przygotowywał się do nich solidnie, kilka dni. A do świątecznych - nawet kilka miesięcy.
W testamencie ks. Bozowski napisał: „Z góry dyspensuję uczestników od wleczenia się na cmentarz. Wystarczy jeden ksiądz i parę sióstr i ludzi jako tako zdrowych, żeby się nikt niepotrzebnie nie męczył i zaziębił. Widzicie, moi drodzy, jak Was kocham i dbam o Wasze zdrowie doczesne i wieczne, które Bogu polecam i polecać będę. Wasz stary «Wujcio i Tatuś»”.
Ksiądz Bronisław Bozowski zmarł 14 lutego 1987 roku w Warszawie. Najprawdopodobniej śmierć nastąpiła w czasie modlitwy. Siostry znalazły jego ciało, znajdujące się w postawi klęczącej w łazience. Spoczął na Cmentarzu Powązkowskim. Oczywiście "biedaczynę z Warszawy" odprowadzały tłumy.
Dziesięć lat temu kuria metropolitalna warszawska zezwoliła na odmawianie modlitwy o łaski za przyczyną ks. Bronisława i o rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego:
Boże i Ojcze nasz,
Ty pozwoliłeś nam radować się
gorliwym życiem
kapłana Bronisława,
a szczególnie przykładem
jego radosnego ubóstwa,
prostoty i serdeczności.
Zechciej obdarzyć go
chwałą Twoich ołtarzy
a za jego wstawiennictwem
udziel mi łaski ...............
o którą Cię z ufnością proszę.
Ojcze nasz...
Zdrowaś Maryjo...
Chwała Ojcu...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.