21-letni Sebastian K. podejrzany o nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym ucierpiała premier Beata Szydło, nie przyznał się do zarzutu - poinformował we wtorek rzecznik Prokuratury Regionalnej w Krakowie prok. Włodzimierz Krzywicki.
"Podejrzany oświadczył, iż nie przyznaje się do czynu, który się mu zarzuca. Jednocześnie podtrzymał wszystkie wyjaśnienia, które składał w trakcie przesłuchania przez funkcjonariusza policji późnym wieczorem w miniony piątek" - powiedział dziennikarzom prok. Krzywicki, dodając że Sebastian K., złożył uzupełniające i "bardzo obszerne" wyjaśnienia. Przesłuchanie trwało dwie godziny.
Zarazem prokurator dodał, że takie oświadczenie podejrzanego nie zmienia dalszego biegu śledztwa, w którym są zbierane i weryfikowane dalsze dowody - zeznania świadków, opinie biegłych, zapisy monitoringu i inna dokumentacja.
Prok. Krzywicki poinformował również, że prokuratura uzyskała opinię biegłych lekarzy o obrażeniach premier i dwóch funkcjonariuszy BOR, odniesionych w wypadku 10 lutego w Oświęcimiu. Jak podkreślił, potwierdziły się przypuszczenia, że poważne, ale nie ciężkie obrażenia u dwóch poszkodowanych w wypadku osób - premier Beaty Szydło i funkcjonariusza BOR "doprowadziły do naruszenia czynności ciała na okres dłuższy niż siedem dni". Oznacza to wskazaną w zarzucie odpowiedzialność karną sprawcy z art. 177 par. 1 Kodeksu karnego, zagrożoną karą do 3 lat więzienia. Dodał, że wobec jednej osoby - kierowcy z BOR - stwierdzono naruszenie czynności ciała nieprzekraczające 7 dni, choć w jego przypadku prowadzone będą jeszcze dodatkowe badania. "Te ustalenia biegłych nie prowadzą do zmiany kwalifikacji prawnej czynu zarzuconego kierowcy seicento Sebastianowi K., jedynemu podejrzanemu w sprawie" - podkreślił rzecznik.
Jednocześnie prok. Krzywicki zaapelował o to, aby każda osoba mająca wiedzę o okolicznościach wypadku, w którym ucierpiała premier Beata Szydło, zgłaszała się do Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Jak wskazał, nie doszło do ustalenia kierujących jednym lub dwoma samochodami, którzy zatrzymali się za seicento. Wyjaśnił, że obowiązkiem funkcjonariuszy BOR było przede wszystkim dbanie o bezpieczeństwo osoby chronionej, która została ranna, a nie ustalanie świadków wypadku.
Rzecznik PR przyznał, że poza funkcjonariuszami BOR nie ustalono żadnych bezpośrednich świadków wypadku. Zeznali oni m.in., że kolumna była prawidłowo oznakowana, a kierowca samochodu nie włączył kierunkowskazu. "Nie ma podstaw, by dyskredytować zeznania funkcjonariuszy BOR - tak jak wszyscy, składają oni zeznania świadomi odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań" - wyjaśnił.
Przesłuchana w charakterze świadka ma zostać także premier Szydło - gdy tylko zezwoli na to stan jej zdrowia. "Była bezpośrednim świadkiem tego zdarzenia i wyniku tego wypadku jest osobą pokrzywdzoną" - podkreślił prokurator.
Prok. Krzywicki poinformował również, że we wtorek rozpoczął pracę zespół biegłych Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna, którym prokurator zlecił szczegółową rekonstrukcję przebiegu zdarzenia.
"Nie wiemy, z jaką prędkością przemieszczała się kolumna, ale nie ma też podstaw, by zakładać, że prędkość przekroczyła dozwoloną na obszarze zabudowanym" - stwierdził. Podkreślił, że pojazdy uprzywilejowane - z zachowaniem elementarnych reguł bezpieczeństwa - mogą nie stosować się do przepisów prawa o ruchu drogowym, a więc niekiedy także przekraczać dopuszczalną prędkość. Dlatego - jak podkreślił - pomocne będą ustalenia z Zakładu Badania biegłych z Zakładu Wypadków Drogowych Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, którzy są w stanie "możliwie precyzyjnie ustalić prędkość, jaka była rozwinięta przez pojazd tuż przed momentem zdarzenia".
Pytany przez dziennikarzy czy kierowca seicento wyjaśnił, czy słyszał sygnały dźwiękowe i widział światła, które wskazywałyby, że jedzie kolumna uprzywilejowana, powiedział że w tej sprawie podejrzany składał obszerne wyjaśnienia i "w tym zakresie jego wyjaśnienia będą przez prokuratora weryfikowane". W dalszej części zasłonił się dobrem postępowania i odmówił precyzyjnej odpowiedzi na to pytanie.
Pytany z kolei, czy podejrzany kierowca słuchał radia w trakcie zdarzenia, powiedział: "nigdzie w materiale dowodowym tego postępowanie nie ma śladu, który pozwalałby twierdzić, że podejrzany słuchał radia".
Podczas konferencji prasowej prok. Krzywicki przedstawił schemat trasy kolumny rządowej, na której przedstawiono rozmieszczenie kamer monitoringu, z których zapis zabezpieczono. Łącznie jest już 11 takich nagrań, podejmujemy działania, by tę bazę poszerzyć - poinformował. Na kolejnym schemacie zaprezentował miejsca, w jakich w momencie wypadku znajdowali się świadkowie zeznający na temat sygnałów świetlnych i dźwiękowych kolumny. Był wśród nich świadek, który kategorycznie zeznał, że słyszał i widział sygnały z odległości 210 m.
Prok. Krzywicki poinformował również, że prokuratura dotarła do świadków, wypowiadających się w mediach o braku sygnałów dźwiękowych kolumny. Jeden z nich zeznał, że oglądał mecz w mieszkaniu położonym ok. 200 metrów od miejsca wypadku i widział sygnały świetlne, ale nie słyszał dźwiękowych. Kolejna osoba natomiast wyjaśniła, że pracowała na zapleczu i również nie słyszała sygnałów.
Pytany, czy stanowisko osób pokrzywdzonych ma znaczenie dla kwestii odpowiedzialności sprawcy wypadku, prokurator stwierdził, że "przestępstwo, które zarzuca się kierowcy seicento, jest ścigane z oskarżenia publicznego i wola osób pokrzywdzonych, np. co do zakończenia postępowania, nie ma znaczenia na biegu śledztwa". Dodał jednocześnie, że katalog okoliczności, które mogą mieć wpływ na rozmiar odpowiedzialności karnej jest obszerny i mieści się w nim stosunek ofiary do sprawcy. "Skrucha, czy akt wybaczenia ze strony pokrzywdzonych - to zawsze jest brane pod uwagę" - wskazał.
Jak dodał, Sebastian K. podejrzany o spowodowanie tego wypadku, w chwili czynu nie ukończył 21 lat, czyli z punktu widzenia prawa jest osobą młodocianą. "Polskie prawo karne nakazuje przede wszystkim, żeby podjąć działania służące wychowaniu tego człowieka. Przestępstwo, które mu się zarzuca, to nie jest przestępstwo kryminalne, jest to przestępstwo o charakterze nieumyślnym" - zaznaczył.
Podczas przesłuchania we wtorek prokuratura formalnie przedstawiła zarzut Sebastianowi K., w rozbudowanej wersji. Dotyczył on postawionego już wcześniej przez policję nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, zagrożonego karą do 3 lat więzienia.
Z opisu rozbudowanego zarzutu wynikało, że kierowca fiata na dwukierunkowej jedni, wykonując manewr skrętu w lewo, nie zachował szczególnej ostrożności poprzez nienależytą obserwację jezdni z tyłu pojazdu i nie upewnił się co do możliwości bezpiecznego wykonania manewru. Nie sygnalizował także zamierzonego manewru włączeniem lewego kierunkowskazu i nie ustąpił pierwszeństwa pojazdu kierującemu pojazdem uprzywilejowanym, wykonującemu manewr omijania jego samochodu.
Ponadto wbrew przepisom wjeżdżając pomiędzy pojazdy poruszające się w kolumnie pojazdów uprzywilejowanych, doprowadził do zderzenia obu pojazdów, a następnie do uderzenia przez pojazd uprzywilejowany w drzewo. W ten sposób nieumyślnie spowodował wypadek drogowy, w którym premier i funkcjonariusz BOR odnieśli obrażenia ciała na okres dłuższy niż 7 dni.
Obrońca Sebastiana K. mec. Władysław Pociej po przesłuchaniu zapowiedział: "będziemy weryfikować to, co ma prokuratura, i w razie potrzeby my również będziemy mieli możliwość zasięgnięcia pomocy specjalistów". Pytany o linię obrony wskazał: "Musimy ustalić charakter kolumny w sensie jej uprzywilejowania lub nie. Wydaje się to jednym z elementów kluczowych. Jest wiele kwestii dodatkowo do wyjaśniania" - powiedział mec. Pociej.
Do wypadku doszło w piątek w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu, które uderzyło w drzewo. W wypadku ranni zostali też dwaj funkcjonariusze BOR - kierowca i szef ochrony premier.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.