W dniu dzisiejszym kończy się Ministerstwie Zdrowia nabór na Rzecznika Praw Pacjenta. Czy jest on w ogóle potrzebny? Jeśli tak, to jaki powinien być?
Dwa słowa
Ponad osiem lat urzędowania Krystyny Barbary Kozłowskiej na stanowisku rzecznika Praw pacjenta (RPP) to okres, który w zasadzie trudno podsumować. Kierowany przez Nią urząd w zasadzie dla wielu pozostaje instytucją anonimową. Z całą pewnością kojarzą go lekarze, którzy kilka miesięcy temu wnioskowali do władz o jego likwidację. Wie o jego kompetencjach również część pacjentów, która kilka lat temu sugerowali jego przeniesienie do struktur Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO). Pisma z jego strony rozpoznają urzędnicy zajmujący się systemem ochrony zdrowia. Dokumenty te nie wiązały się jednak w ostatnim okresie z żadną spektakularną zmianą (przepraszam, wyjątkiem jest nałożenie pierwszej w historii kary finansowej na szpital, na miesiąc przed odwołaniem obecnego RPP). Pani Rzecznik na chwilkę pojawiła się w blasku kamer, gdy w trakcie tzw. afery pieczątkowej proponowała pacjentom, by szukali „łaskawego aptekarza”, który wyda im lek z uprawnioną refundacją, bez potwierdzenie NFZ. Ano właśnie, Fundusz, RPP także jest tam kojarzony jako urząd, który nie posiada żadnego wpływu na krajowego płatnika. Podobna wyliczanka nie jest celowym umniejszaniem konkretnej osoby. Jest niestety smutnym podsumowaniem pewnego okresu. Smutnym szczególnie, bowiem cel działania tego Urzędu odnosi się do kluczowych, często trudnych sytuacji, w których określona osoba potrzebuje wsparcia niezależnej instytucji. Zapoznając się jednak z funkcjonowaniem omawianej instytucji trudno dojść do wniosku, iż mamy do czynienia z ważnym aktorem polskiej sceny ochrony zdrowia. Prof. Jolanta Arcimowicz ponad dziesięć lat temu dokonała podsumowania pierwszej kadencji działania Rzecznika Praw Obywatelskich. Autorka ta dostrzegła, że prof. Ewa Łętowska pełniąc na przełomie lat 80 tych i 90 tych wspomniany, Urząd, przy symbolicznym wręcz budżecie, była w stanie w ciągu zaledwie kilku lat stworzyć organ państwowy z realnym, społecznym autorytetem. Gdy poczytamy opracowania naukowe dotyczące RPP okazuje się, iż dla rzeszy osób jest to anonimowe Biuro, które de facto nazwać należy „najdroższą infolinią w kraju”.
Gdzie ma być?
Pisząc o RPP niestety bardzo łatwo jest narzekać. Nawet w ramach prac tzw. zespołu ds. absurdów przy Ministrze Zdrowia urząd ten oceniony został jako instytucja podejmująca działania niemerytoryczne. Do wniosku tego doszli już jakiś czas temu naukowcy zajmujący się prawem medycznym. Dla wielu z nich – Krystyna Barbara Kozłowska – jest osobą nieznaną. Jest to dość ciekawe zjawisko. Adam Bodnar, będący Rzecznikiem Praw Obywatelskich od niespełna dwóch lat, nie ma podobnych problemów z rozpoznawaniem. Podobnie Rzecznik Praw Dziecka, Marek Michalak, który swoja funkcję wypełnia w zbliżonym do RPP okresie.
Nie pozostając jednak na płaszczyźnie narzekania, warto zastanowić się nad dwiema sprawami. Po pierwsze czemu RPP nie wszedł w sposób istotny do świadomości Polaków? Po drugie- przy okazji zakończenia konkursu- koniecznym jest by odpowiedzieć na pytanie: Jakie cechy powinien posiadać nowy RPP?
Odpowiadając na pierwsze pytanie, warto zadać kolejne: czy ktoś zna Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta? Czy znane jest publicznie jego nazwisko? Oczywiście na stronach kierowanego przez niego urzędu, bez problem je znajdziemy. Trudno jednak uznać, że urzędnik ten jest aktywnym uczestnikiem debat społecznych. Tutaj właśnie jest pierwsza podpowiedź. Zarówno Prezes wspomnianego Urzędu, jak i RPP to przede wszystkim urzędnicy powołani przez premiera. Mają oni za zadanie realizować politykę rządu. Różnica między urzędnikiem, a rzecznikiem jest kolosalna. Rzecznik bowiem ma posiadać nie tylko konkretną władze, moc działania (taką RPP posiada co ciekawe w stosunku do lekarzy, ale już niekoniecznie w odniesieniu do ministra zdrowia lub NFZu.). Musi on dysponować nade wszystko niezależną swobodą działania. Rzecznik Praw Pacjenta nie ma on jej w relacji do szefa resortu zdrowia, który powołał komisję, która od dziś będzie oceniać kandydatów na wspomniany urząd. Nie może się nią również wykazać wobec premiera, który go powołuje, a następnie może odwołać bez podania jakichkolwiek powodów, jak mialo to miejsce w przypadku Krystyny Barbary Kozłowskiej.
Może będzie dobra zmiana?
Wybór nowego Rzecznika Praw Pacjenta to działanie konieczne. Mylą się bowiem ci, którzy głośno podkreślają, że nie powinien on w ogóle istnieć. Myślę, że sporo błędu jest również we wniosku grup, które chciałyby go widzieć w strukturach innych, całkiem niezależnych rzeczników. Pacjenci posiadają prawo by mieć własnego ombudsmana, który przy okazji m. In. szykowanych zmian będzie realnie interweniował. Sprawy z zakresu ochrony zdrowia zasługują na odrębną uwagę, która nie w pełni będzie możliwa w ramach innych zobowiązań, jakie ma np. Rzecznik Praw Obywatelskich. Czy po obecnym konkursie podobne działanie będzie możliwe? Cóż, wiele zależy od tego kto nowym Rzecznikiem zostanie. W ogłoszeniu bardzo mocno podkreślano, że ma być to osoba, która posiada urzędowo potwierdzone kompetencje kierownicze. Wiele wskazuje niestety tym samym, że ma być to nie tyle autorytet w kwestii walki o prawa pacjenta, lub znawca prawa medycznego, ile raczej sprawny, gdzieś sprawdzony urzędnik. Niestety przyjęcie takiego podejścia sprawi, iż RPP raczej nie wejdzie na trwałe do świadomości społecznej. Urzędnik ma bowiem za zadanie przede wszystkim realizować zalecenia wynikające z ustawy. Rzecznik Praw działa znacznie szerzej. Jest także urzędnikiem, ale istotnym elementem jego działań, jest realizacja konkretnej wizji oraz planów. Urząd Rzecznika Praw Pacjenta przez osiem lat funkcjonował w zasadzie bez wizji. Sam Rzecznik był anonimowy nawet dla znawców prawa medycznego. W zasadzie nie ma co się temu dziwić. Biuro nigdy nie zorganizowało w pełni naukowej konferencje: były to raczej debaty, prowadzone np. przez dziennikarzy. Urząd ten, jak do tej pory jest chlubnym wyjątkiem także w innej kwestii. Tylko on z grona Rzeczników nie ma żadnego czasopisma naukowego, które byłoby promotorem lub inicjatorem debaty dotyczącej praw pacjenta. Wyłącznie objęcie tego stanowiska przez osobę, która rozpocznie budowanie autorytetu tego urzędu daje szansę na zmianę. Czy będzie to dobra zmiana? Cóż, jak to mówią „poznacie ich po owocach”? Póki co wydaje się, iż z trudem dostrzec można w tych obszarach nawet drzewo, na którym mógłby one zakwitać. W medycynie jednak, nigdy nie można tracić nadziei. Oby w prawie medycznym było podobnie.
…
Autor jest doktorem socjologii prawa, wykładowca akademicki, Koordynator Centrum Bioetyki Instytutu Ordo Iuris, prowadzi blog na stronie gosc.pl
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.