Decyzja o umorzeniu sprawy dwojga agentów ABW, biorących udział w akcji zatrzymania byłej posłanki Barbary Blidy jest już prawomocna. Sąd Rejonowy w Siemianowicach Śląskich, który rozpatrywał zażalenie pełnomocników rodziny Blidy na decyzję o umorzeniu, utrzymał we wtorek decyzję łódzkiej prokuratury.
Była posłanka SLD, była minister budownictwa popełniła samobójstwo 25 kwietnia 2007 r., kiedy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom w Siemianowicach Śląskich i zatrzymać ją na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Miały jej zostać przedstawione zarzuty w śledztwie dotyczącym tzw. afery węglowej.
Obecni na posiedzeniu mąż i syn byłej posłanki, Henryk i Jacek, byli rozczarowani decyzją sądu. "Nie ukrywam, że to nie jest ten wyrok, którego byśmy oczekiwali. Musimy się zastanowić z pełnomocnikami, co z tym dalej zrobić" - powiedział Jacek Blida. Decyzja w tej sprawie zapadnie po analizie uzasadnienia postanowienia sądu.
Pełnomocniczka Blidów mec. Stanisława Mizdra jeszcze przed ogłoszeniem postanowienia mówiła, że nawet prawomocna decyzja o umorzeniu nie wyczerpuje wszystkich możliwych działań w tej sprawie.
"Istnieją nadzwyczajne środki wzruszenia tego postanowienia, mianowicie tzw. nadzwyczajna kasacja, którą może złożyć prokurator generalny bądź Rzecznik Praw Obywatelskich, i ja będę wtedy rozważała wystąpienie do rzecznika z wnioskiem o złożenie takiej kasacji" - powiedziała.
"Istnieje oczywiście taka możliwość, niemniej reprezentując prokuraturę okręgową uważam, że (...) to rozstrzygnięcie, które powziął sąd, jest w pełni uzasadnione" - ocenił Tomasz Walczak z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Sprawę obojga funkcjonariuszy łódzka prokuratura umorzyła w kwietniu tego roku z uwagi na "brak znamion czynu zabronionego". Do sądu trafił natomiast akt oskarżenia przeciwko Grzegorzowi S., który był przełożonym dwojga pozostałych agentów - kierował tzw. grupą realizacyjną do zatrzymania Blidy i przeszukania jej domu. Niejawny proces tego funkcjonariusza, który odpowiada za niedopełnienie obowiązków służbowych, toczy się od 12 listopada przed siemianowickim sądem.
Zdaniem bliskich Blidy i ich pełnomocników, za niedopełnienie obowiązków powinno odpowiadać także dwoje pozostałych funkcjonariuszy. "Moim zdaniem pani funkcjonariusz nie wykonywała należycie swoich obowiązków, nie pilnowała należycie pani Blidy, chociaż takie miała polecenie, i w związku z tym doszło do tej tragedii" - powiedziała mec. Mizdra.
Henryk Blida powtórzył, że jego żona nie została przeszukana, a broń, którą się postrzeliła, chwilę wcześniej włożyła do kieszeni szlafroka. "Gdy poszedłem się ubrać i otworzyć agentom, to żona - przypuszczam - zabrała broń z kasy pancernej" - powiedział.
Według śledczych, to Grzegorz S. był odpowiedzialny za prawidłowy przebieg działań. Tymczasem - jak ustaliła prokuratura - nie wydał dwóm pozostałym funkcjonariuszom ABW polecenia przeszukania Blidy i łazienki w jej domu w celu sprawdzenia, czy posiada broń, sam też nie podjął żadnych działań w tym kierunku. W prokuraturze nie przyznał się do winy.
Prokuratura uznała, że zebrane dowody nie dały podstaw do przedstawienia zarzutów dwóm pozostałym funkcjonariuszom delegatury ABW w Katowicach wchodzącym w skład grupy realizacyjnej, bowiem "wypełnili oni swoje obowiązki w zakresie wykonywania poleceń wydawanych przez kierującego grupą". Z tego powodu ich sprawa została umorzona.
Grzegorz S. nie jest jedyną osobą, która usłyszała zarzuty w śledztwie dotyczącym okoliczności śmierci Blidy. Prokuratura pod koniec października przedstawiła zarzut przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego byłemu szefowi ABW Witoldowi Marczukowi, który kierował Agencją od listopada 2005 do września 2006 r. Zarzut wiąże się z wydaniem w kwietniu 2006 roku polecenia dotyczącego filmowania zatrzymań osób dokonywanych przez ABW i przeszukania miejsc ich zamieszkania.
Jak twierdzą śledczy, tak zebrany materiał filmowy był przekazywany do gabinetu szefa ABW, tam opracowywany i udostępniany mediom. Zdaniem prokuratury, wprowadzone w ten sposób tryb i zasady nagrywania przez ABW przebiegu realizowanych czynności nie miały podstaw prawnych i wykraczały poza regulacje prawne. Także Marczuk nie przyznaje się do winy.
Prowadzone przez łódzką prokuraturę śledztwo ma ustalić nie tylko, czy w trakcie zatrzymywania doszło do niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy ABW. Śledczy badają także prawidłowość decyzji katowickich prokuratorów w sprawie wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów Blidzie i o jej zatrzymaniu, w tym także wątek ewentualnych nacisków na prokuratorów ze strony polityków bądź przełożonych.
W śledztwie zebrano bardzo obszerny materiał dowodowy, na który składają się m.in. wyniki oględzin, wizji lokalnych oraz eksperymentów procesowych, zebrano także wiele opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej oraz wielu dziedzin kryminalistyki.
W wątku dotyczącym ewentualnych nacisków na prokuratorów ze strony polityków bądź przełożonych przesłuchani zostali m.in. uczestnicy narad u ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego. W związku z rozbieżnościami w ich zeznaniach zdecydowano o przeprowadzeniu konfrontacji.
Zeznawali m.in. b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek, b. komendant główny policji Konrad Kornatowski, b. szef ABW Bogdan Święczkowski, szef CBA Mariusz Kamiński oraz b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i J. Kaczyński. Z ujawnionych przez media zeznań b. szefa MSWiA oraz b. szefa policji wynika, że podczas narady Ziobro i Święczkowski chcieli postawienia zarzutów b. posłance SLD. Kaczmarek miał natomiast mówić, że nie ma wystarczających dowodów przeciwko Blidzie. Według niego były naciski polityczne i wiele nieprawidłowości w tej sprawie. Co innego mieli zeznać pozostali uczestnicy narady.
Pełnomocnicy rodziny Blidów wielokrotnie podkreślali, że zarzuty powinni usłyszeć także inni funkcjonariusze ABW, a także Ziobro i Święczkowski.
Sprawę śmierci Blidy bada też sejmowa komisja śledcza.
Unijni przywódcy planują w lipcu szczyt z przywódcą Chin Xi Jinpingiem w Pekinie
Białoruski funkcjonariusz w mundurze uczestniczył w probie forsowania polskiej granicy.
Zdaniem lidera Konfederacji sprawą powinna zająć się też Państwowa Komisja Wyborcza.
Pomijając polityczny wymiar tego wydarzenia, który Polacy różnie mogą oceniać... To trzeba zobaczyć.
Zaatakowali samo centrum miasta, zabijając 34 i raniąc 117 osób
Rozpoczął się kolejny etap renowacji jednej z najbardziej znanych budowli Stambułu.