Biznesmen Ryszard Krauze zeznawał w czwartek jako świadek w Sądzie Okręgowym w Gdańsku w procesie dotyczącym afery finansowej w kościelnym wydawnictwie Stella Maris, w którym głównym oskarżonym jest b. kapelan abp. Tadeusza Gocłowskiego.
Według prokuratury, gdyńskie firmy konsultingowe J.B. (w latach PRL był on pracownikiem cenzury) i K.K. (sąd pozwolił jedynie na podawanie inicjałów oskarżonych) zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei kościelnemu wydawnictwu Stella Maris. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne i zlecenia nigdy nie zostały wykonane. Jedną ze spółek, która skorzystała z takiego konsultingu, była Energobudowa, wchodząca w skład grupy kapitałowej Prokom, należącej do Krauzego.
Firmy B. i K. miały pomóc Energobudowie w zdobyciu kontraktu na budowę dwóch biurowców w Gdyni i Warszawie dla Prokom Investments. Usługę tę dalej firmy doradcze oskarżonych B. i K. zleciły Stella Maris. "Nadzorując działalność kilkudziesięciu spółek nie miałem szczegółowej wiedzy o prowadzonych przez nie inwestycjach. W moim imieniu odpowiadały za to inne osoby" - zeznał Krauze, który był w tym czasie przewodniczącym rady nadzorczej Energobudowy. Jak sam przyznał, zajęty innymi sprawami biznesowymi, nie bywał na jej posiedzeniach.
O tym, że Energobudowa zleciła firmom B. i K. usługę na doradztwo Krauze dowiedział się z prasy, która opisywała aferę Stella Maris. Pytany przez prokuratora Krauze powiedział, że z oskarżonym J.B. współpracował jedynie przy organizacji przez Prokom turnieju tenisowego w Sopocie, a głównego oskarżonego w tym procesie, b. kapelana abp. Tadeusza Gocłowskiego księdza Z.B., który był pełnomocnikiem Stella Maris, widział tylko raz na meczu koszykówki.
Przesłuchiwany w trakcie śledztwa w prokuraturze Krauze powiedział m.in., że Energubudowa niepotrzebnie zlecała usługi doradcze firmom zewnętrznym. "Dziś powiedziałbym, że była to zbyt kategoryczna ocena" - powiedział w gdańskim sądzie jeden z najbogatszych Polaków. Krauze nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Nie były to jego pierwsze zeznania jako świadka w procesie Stella Maris. W październiku 2008 r. wystąpił w tej roli na rozprawie, gdzie jednym z oskarżonych jest b. prezes Energobudowy i b. szef pomorskiego SLD Jerzy J. Jak ustalili śledczy, pieniądze ze spółek, które zlecały fikcyjne usługi B. i K., przelewane były najpierw na konta ich firm, a później, po odjęciu kilku procent, do Stella Maris.
Wydawnictwo pobierało kolejne kilka procent prowizji i na końcu większość pieniędzy wracała do osób zarządzających spółkami. Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach archidiecezji gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła. Oprócz 61-letniego duchownego Z.B. i właścicieli gdyńskich firm konsultingowych na ławie oskarżonych zasiada jeszcze 46-letni b. dyrektor wydawnictwa, syn znanego trójmiejskiego adwokata T.W. Wszyscy odpowiadają przed sądem za współudział w przywłaszczeniu w latach 1997-2001 mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa w wysokości kilkunastu milionów złotych. Grozi im do 10 lat więzienia.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...