Z o. Józefem Augustynem SJ o kapłańskiej tożsamości i jej kryzysie rozmawia Tomasz Królak (KAI).
Z czego to wynika, jak to nazwać?
– Chodzi przede wszystkim o wizję kapłaństwa; rozbieżność pomiędzy tym, jak sami siebie oceniamy, a tym, kim mielibyśmy być według wizji Papieża Franciszka.
„Jakie jest nasze kapłaństwo? O co nam w kapłaństwie chodzi?”. Oto mini test. Połowa księży uczy religii w szkole i otrzymuje za to pieniądze do własnej kieszeni. I to niemałe. Wyobraźmy sobie, że przełożony decyduje, że od dnia tego a tego, pieniądze idą do wspólnej kasy w parafii czy diecezji, jak ma to miejsce w zakonach. Jaka byłaby moja reakcja jako katechety? Chętnie szedłbym do szkoły katechizować dzieci? To mały egzamin.
Papież Franciszek powtarza, że diabeł mieszka w portfelu. Księdza bez głębokich motywacji bardzo łatwo demoralizuje nadmiar pieniędzy. Bez przykładów.
Kilka lat temu jeden z biskupów powiedział, że narasta duch niechęci, a niekiedy i buntu księży wobec przełożonych. Może w okresie kryzysu ksiądz nie znajduje odpowiedniego wsparcia u przeora czy biskupa? A może w dzisiejszych czasach trudniej jest wypełniać śluby posłuszeństwa?
– Młodzi księża to nieraz mężczyźni, który nie zaznali w latach dzieciństwa prawdziwego ojcowskiego wsparcia, czułości. Są, jak wielu dzisiaj, stęsknieni miłości ojcowskiej. Sądzę, że prawdziwa ojcowska pomoc przełożonego przychodząca w odpowiednim momencie, mogłaby wielu uratować. Papież często nawołuje przełożonych diecezjalnych i zakonnych, żeby słuchali księży, rozmawiali z nimi, byli w tej posłudze ofiarni, byli dla nich prawdziwymi ojcami. W praktyce różnie to bywa. Wielu księży ma wielki żal do przełożonych, i przełożeni nie powinni się od tego odcinać, niezależnie od powodów owego rozżalenia.
Uczestniczyłem kiedyś w spotkaniu formacji stałej dla księży. Był też biskup pomocniczy. Jeden z księży wstał i zaczął publicznie wylewać pretensje. Pamiętam początek jego mowy: „Jak wyście nas wychowywali…”. Biskup też wstał i ciepło mówi: „Jasiu, o co ci chodzi, powiedz nam”. Całe nieprzyjemne napięcie prysło.
Jest tyle spraw do załatwienia, tyle konfliktów do rozwiązania, tyle spotkań, że często brakuje czasu na spokojną rozmowę z księżmi w kryzysie. Ostre napomnienia przez trzecie osoby, formalnie słuszne, przelewają nieraz czarę goryczy.
Myślę, że mamy poważny problem wzajemnego dialogu podwładnych z przełożonymi, tak w zakonach, jak i w diecezjach. Rozmowy z księżmi z problemami są bardzo przykre dla obu stron. Ojcostwo wymaga poświęcenia, ofiarności, hojności. Jeżeli biskup ma 700 czy 1000 księży, to rozmowa z każdym co roku jest niemożliwa, ale musi być możliwa z księżmi przeżywającymi poważne problemy.
Czy to jest zawsze kwestia czasu? Może niekiedy – także chęci?
– Myślę, że jedno i drugie. Tak, to prawda, dziś wielu młodych księży jest zbuntowanych. Z wieloma trudno nawiązać spokojną rozmowę, choćby w czasie spotkań w ramach formacji stałej.
Jakie jest podłoże tego buntu?
– To pewna postawa życiowa wyniesiona z domu, ze szkoły, „ze świata”, utrwalona w gronie rozżalonych kolegów. W mediach wszyscy oskarżają wszystkich, ale nikt nie przyznaje się do winy. Z takim wianem przychodzi wielu do seminarium.
Rozmawiam kiedyś z księdzem, któremu pomagałem w rozeznaniu powołania. Dobry ideowy chłopak. Narzeka i narzeka. Mówię do niego życzliwie: „Nikt cię nie krzywdzi. To jest cena, jaką płacisz za twoje ideały. Nie zniechęcaj się”. W seminariach nie krzywdzi się alumnów. Wymagania związane z formacją czy też ze wspólnym mieszkaniem stu i więcej młodych mężczyzn pod jednym dachem, są trudne. Ale to nie jest krzywda.
Roszczeniowej bardziej niż 30 lat temu?
– W moim odczuciu tak.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.